– Było trochę zamieszania. Okazało się, że stroje są za wąskie i trzeba było skorygować przepisy. Przed nami jeszcze dopasowywanie kombinezonów startowych. Zmiana ma sens. Wreszcie się skończyły dyskusje, podejrzenia, że ktoś oszukuje, kontrolowanie rywali. Ale coś za coś. Będzie jeszcze bardziej loteryjnie. Jeśli wiatr jest z przodu, różnica w porównaniu z luźnymi kombinezonami jest niewielka. Ale gdy wieje z tyłu... Będą niespodzianki – mówi Łukasz Kruczek.
Zmian w kalendarzu jest tyle, że nie będzie można nawet westchnąć, jak co roku, że w Kuusamo tak samo. Bo pierwszy raz od dziesięciu lat inauguracja sezonu będzie w Lillehammer i wszyscy się z tego cieszą. – Skocznie w Lillehammer dobrze się skoczkom kojarzą. A Kuusamo, wiadomo. Tam wiatr mógł zrobić wszystko i otwarcie sezonu zwykle było pełne przypadkowych rozstrzygnięć. Teraz zaczynamy Puchar Świata tydzień wcześniej (23 listopada są kwalifikacje, dzień później pierwszy konkurs – przyp. piw), więc zrobiło się miejsce dla Lillehammer. Kuusamo będzie w następny weekend PŚ – mówi Kruczek.
Dziś kadra wylatuje do Lillehammer na cztery dni treningów, potem wróci na krótko do Polski i znów wyruszy do Norwegii i Finlandii na inaugurację sezonu. A niedługo po Kuusamo, na początku grudnia, jest pierwsza atrakcja sezonu, czyli próba przedolimpijska w Soczi, na Krasnej Polanie, gdzie na razie jest mokra jesień, ale może uda się na czas wysypać śnieg z zapasów. Żeby nie ryzykować, zawody będą tylko na średniej skoczni.
Nigdy wcześniej nie było Pucharu Świata w Rosji. Nigdy też nie było konkursów w innym polskim mieście niż Zakopane. A teraz będą 9 stycznia w Wiśle na skoczni imienia Adama Małysza i po dniu przerwy w Zakopanem drużynówka i konkurs indywidualny. Tak blisko Turnieju Czterech Skoczni, że nie będzie czasu na odpoczynek.
– Mamy już wstępnie obiecane, że Wisła będzie w kalendarzu również w 2014 roku. A potem chcielibyśmy spróbować połączyć nasze polskie konkursy z tymi w Harrachowie, żeby powstało coś w rodzaju turnieju środkowoeuropejskiego, na wzór nordyckiego. Pracujemy nad propozycją dla FIS – mówi „Rz" prezes Polskiego Związku Narciarsskiego Apoloniusz Tajner.
Najważniejsze w najbliższym sezonie będą jednak mistrzostwa świata w Val di Fiemme, na przełomie lutego i marca, na skoczniach, które niewiele się zmieniły od czasu, gdy w 2003 r. Adam Małysz zdobywał tam dwa złote medale. – Skocznia w Predazzo to straszna cholera, potrafi wywinąć numer. Ale na szczęście konkursy będą wieczorem i wszystkim powinno wiać w plecy – mówi trener Kruczek.