Stoch zajął dziewiąte miejsce, ale za nieprawidłowy kombinezon został w drugiej serii przesunięty na 30. Rzadko mu się to zdarza, dopiero drugi raz w karierze, ale ten sezon jest specyficzny. Po zmianie przepisów i wprowadzeniu bardziej obcisłych strojów materiał rozciąga się szybciej i czasem zużyty kombinezon nie przechodzi próby.
Gdyby nie ta dyskwalifikacja, Polakom udałby się w Klingenthal, jeśli liczyć zdobyte przez nich łącznie punkty, jeden z najlepszych konkursów w PŚ.
Piotr Żyła męczył się w ostatnich dniach, a wczoraj zajął szóste miejsce, wyrównując najlepsze osiągnięcie w karierze. Maciej Kot był jeszcze bardziej rozedrgany od Żyły po niepowodzeniach w Willingen, a wrócił do czołowej 15. Przed nim był Krzysztof Miętus na najlepszym w karierze 11. miejscu. W pierwszej serii wiatr poniósł go w okolice rekordu skoczni, na 145 m. Do wyrównania rekordu zabrakło tylko 1,5 metra.
To była dla Polaków ostatnia próba przed mistrzostwami świata w Val di Fiemme. Najlepsi nie jadą w ten weekend na loty do Oberstdorfu (Łukasz Kruczek wyśle tam grupę młodych zdolnych, którzy na co dzień ćwiczą z Robertem Mateją), będą się przygotowywać do MŚ. Między innymi testować kombinezony, które im przygotowano do walki o medale.
Podium w Klingenthal wyglądało dość nieoczekiwanie. Pierwszy konkurs PŚ wygrał mistrz świata juniorów Słoweniec Jaka Hvala, drugi raz w karierze na podium stanął Japończyk Taku Takeuchi, dopiero za nimi był Gregor Schlierenzauer.