Trzy tygodnie z życia mężczyzny: od medalu w Predazzo przez zwycięstwo w Oslo po trzecie miejsce w piątek w Planicy. Po 20 latach trenowania i skakania 21 marcowych dni lepszych od marzeń. W Planicy Żyła pamiętał już o czapce z logo sponsora i na konferencji prasowej nie musiał siedzieć w kasku. A trzecie miejsce w piątkowych lotach cieszyło go tak samo jak wygrana na Holmenkollen.
Oba skoki miał świetne, 212,5 i 216,5. Po drugim, gdy wylądował, odbił się z radości w górę jeszcze raz. Nie był jeszcze wtedy pewien, że ma miejsce na podium, bo po pierwszej serii był czwarty. Ale dalej niż on potrafiło w finale polecieć tylko dwóch zawodników. Anders Jacobsen skoku na 218 m nie ustał, przy lądowaniu wykręcił nogę, upadł i poobijał się bardzo mocno. Wyjechał spod skoczni na noszach, machając tylko na pożegnanie ręką na znak, że nie jest z nim aż tak źle. Jurij Tepes poleciał aż na 223,5 m, ale straty po pierwszej serii miał zbyt duże, by dostać się na podium.
Stoch goni i ucieka
Znów najwylewniej gratulował Żyle Kamil Stoch, tym razem dopiero trzeci z Polaków, bo wyprzedził go jeszcze Maciej Kot. Był ósmy, Kamil – jedenasty, po dwóch skokach na 200 m. Stoch zmniejszył w klasyfikacji PŚ stratę do Andersa Bardala z 71 do 63 punktów, ale trudno będzie ją odrobić w niedzielnym ostatnim indywidualnym konkursie sezonu, a Stoch musi też bronić trzeciego miejsca, bo Severin Freund jest blisko (traci 27 pkt). W sobotę jest drużynówka, oba konkursy o 10 (transmisje TVP 1 i Eurosport).
Falun: wszyscy wygrali
Justyna Kowalczyk była piąta w prologu w Falun, w klasyfikacji finałowego wyścigu spadła na drugie miejsce, za Marit Bjoergen, która pod Moerdarbacken wspinała się najszybciej, a potem zjeżdżała jak ekspres. Ale akurat tego dnia zwycięzcami byli wszyscy, którzy stanęli na starcie.
To się w biegach nie zdarza często: organizatorzy po długich naradach i pod groźbą bojkotu ustąpili zawodnikom i zgodzili się zmienić trasy tak, by były bardziej bezpieczne.