Na stoperach też wyglądało to dobrze. Pierwszego dnia po powrocie Vonn straciła do najlepszej, Marii Hoefl-Riesch całe 3,19 s, drugiego (też do Niemki) 1,26 s, a trzeciego do liderki Pucharu Świata Lary Gut tylko 0,85 s. Dziennikarze amerykański zobaczyli i usłyszeli to, co chcieli zobaczyć i usłyszeć.
– Zrobiłam ogromny krok we właściwą stronę. To najlepszy sposób na zakończenie weekendu. Teraz mam wiele wiary w siebie. Każdego dnia jeżdżę coraz bardziej agresywnie, czuję się świetnie. Wiem, że znów mogę wygrywać – mówiła w niedzielę. I dodała: – Potrzebuję jeszcze tylko jednego – chcę być do końca pewna, chcę choć raz stanąć na podium, jeśli nie wygrać, zanim pojadę do Soczi. Tego potrzebuje moja psychika.
Stan prawego kolana Vonn zajmował sportowe (i nie tylko) media w USA przez wiele tygodni, począwszy od wypadku w lutym, przez operację, aż do częściowego odnowienia kontuzji więzadła tego samego kolana trzy tygodnie temu podczas treningu. Lekarze zapowiedzieli kolejną operację, ale sądzą, że można ją odłożyć na czas po igrzyskach.
– Jest całkiem dobrze. Przeszłam wiele, ale widać potrafię dać sobie radę z takimi problemami. Ściganie się bez części więzadła krzyżowego przedniego jest, co tu kryć, hardkorowym pomysłem. Jednak dałam sobie mały kredyt zaufania. Walka jeszcze nie jest skończona, mam sporo do nadrobienia, ale do Soczi pojadę na pewno, będę walczyć o mój kolejny medal olimpijski – potwierdzała alpejka w Lake Louise.
Plan pucharowych startów Amerykanki zostanie jednak trochę okrojony. Przed rozpoczęciem igrzysk (7 lutego) Lindsey Vonn trochę będzie się oszczędzać, planuje jeden, góra dwa zjazdy, nie chce zwiększać ryzyka. W przerwach będzie ćwiczyć na siłowni, bo, jak twierdzi, ostatnie wypadki pozbawiły ją także masy mięśniowej.