Deszczowe piosenki

Skrócony do jednej serii konkurs indywidualny w Zakopanem wygrał Norweg Anders Bardal. Na igrzyska do Soczi jedzie pięciu skoczków: Kamil Stoch, Piotr Żyła, Jan Ziobro, Dawid Kubacki i Maciej Kot.

Publikacja: 20.01.2014 01:00

Na podium, oprócz Norwega, stanęli Peter Prevc i Richard Freitag, gdyby była druga seria, skakałoby w niej sześciu Polaków, ale przykładać wagi do wyników nie warto. Konkurs był meteorologiczną loterią, przypadek rządził, sędziowie dołożyli swoje, decydując się na mało uzasadnione powtórki prób Thomasa Dietharta i Andreasa Wellingera. Wyszło zamieszanie, po którym nawet pełni zapału widzowie zaczęli powoli wychodzić.

Oczywiście pogoda zawiniła. W Zakopanem powiało. Może nie halny, ale ciepłe i wilgotne podmuchy, co to jak zechcą, to każdy konkurs skoków przerwą. Odwołać zawody 23 tysiącom widzów, którzy kupili bilety (plus kilku tysiącom oglądającym skoki za ogrodzeniem, albo nawet kilkunastu, jak twierdził szef Tatrzańskiego Związku Narciarskiego Andrzej Kozak) wydawało się niemożliwością. Seria treningowa przed głównym konkursem została jednak odwołana, choć główną przyczyną nie był wiatr, tylko wysoka temperatura, która osłabiła wydajność chłodzenia torów najazdowych, zamieniając je w dwa małe potoki.

Skakali po buli

Zaczęły się zabiegi ratunkowe. Tory oszczędzono, a potem polano tuż przed startem ciekłym azotem. W kwestii wiatru zostało patrzenie z nadzieją w bure niebo. Walter Hofer, dyrektor Międzynarodowej Federacji Narciarskiej ds. skoków, był optymistą, ale to jego zawodowy obowiązek wierzyć do końca.

O godz. 14, czyli w godzinie oficjalnego startu, Jakub Wolny siadł na belce, zjechał, ledwie przeskoczył bulę. Olek Zniszczoł, Stefan Hula i Krzysztof Miętus polecieli tylko nieco dalej, ale widać było, że wiatr bawi się ze skokami. Dyrektor Hofer zarządził przerwę.

Po 40 minutach konkurs zaczął się jeszcze raz. Pierwsi na liście startowej Polacy dostali prawo powtórki, skorzystali z niego umiarkowanie. Cała czwórka niewiele przekroczyła 100 m, co jak na skocznię z rekordem 140,5 m zachwycać nie mogło.

Kilkanaście minut później konkurs posunął się trochę do przodu, ale ciągłe przerwy, czekanie na przerwę w podmuchach, schodzenie z belki, wchodzenie na belkę, wypuszczanie przedskoczków, zabierało czas i szarpało nerwy sportowców. Trenerów też, jak się okazało.

Hofer się łamie

Polskie radości wciąż nie były duże. Do przegranych dołączył wkrótce Dawid Kubacki, bohater sobotniego konkursu drużynowego. Tam skakał najlepiej, bił zwycięskich Słoweńców i wydawało się, że miejsce w kadrze na Soczi ma pewne, a dzień później klapa, marne 109 metrów i prawie czerwona latarnia. Mówił po skoku to co wszyscy: – Warunki bardzo trudne, tory roztopione, myślę, że skończy się wszystko po jednej serii, bo nie ma sensu dalej skakać. I nie opłaca się ryzykować.

Oczywiście coś się działo, ekipa rozrywkowa puszczała ze sceny skoczne melodie, prosiła, by trąbić, krzyczeć i unosić flagi wysoko. Zanim rozpadało się na dobre, wodzireje proponowali podnosić ręce w górę i przed siebie. – I płyniemy!!! – wołali, a przyroda na taki zew chętnie dodawała wodę z góry.

Pozostała polska szóstka spisała się nieco lepiej niż poprzednicy, nieco odżyli Maciej Kot i Krzysztof Biegun, lecz Kamilowi Stochowi, który bardzo długo czekał na swą próbę, to czekanie nie pomogło. Skoczył 126,5 m, lecz tuż przed lądowaniem omal nie został przewrócony przez kolejny podmuch. Niby rutyna, wyszedł z tej trudnej próby nawet z imitacją telemarku, lecz kto widział nieraz skoki, ten wiedział, że bezpiecznie nie było.

Przed skokiem ostatniej szóstki prowadzili dwaj Niemcy, Richard Freitag i Marinus Kraus. Gdy po kolejnej przerwie na rozbiegu pojawił się Thomas Diethart i skoczył bardzo słabo, trener Austriaków Alexander Pointer rzucił się do Waltera Hofera z pretensjami, za chwilę podobnie zły był trener Niemców, bo wiatr posłał na bulę Andreasa Wellingera. Kolejna zwłoka, kolejne narady, krzyki, dyskusje, ale z austriackiego i niemieckiego punktu widzenia owocne: Diethart i Wellinger dostali od Hofera drugą szansę, po skoku Stocha. Przedtem swoje dobre skoki zdołali oddać Bardal i Prevc, ale szczerze powiedziawszy, mało kto pod skocznią był w stanie ocenić, że były tak dobre. Tyle że Norweg na pewno skoczył najdalej – 131,5 m, lecz dziś nie musi to przecież oznaczać sukcesu.

Zagubione jury

Nie tylko publiczności, ale i innym trenerom przywileje Dietharta i Wellingera się nie spodobały, nawet jeśli specjalnie dla tych dwóch skoczków belka znów poszła w dół. Dyskusji nie było, gdy wiatr trochę zelżał, dwa skoki powtórzono. Tyle że przyroda silniejsza jest od sędziów i dyrektorów. Mistrza 62. Turnieju Czterech Skoczni oraz zwycięzcę z Wisły ponownie posłała zaraz za bulę, w klasyfikacji daleko za liderów. Każdy ze zmokniętych widzów mruknął coś o sprawiedliwości.

Ciąg dalszy był taki jak cały konkurs. Najpierw jury, ku zdumieniu publiczności, ogłosiło, że będzie druga seria, od 17. Nie wszyscy wytrzymali, jak rzadko w Zakopanem pierwszy strumień flag i ich właścicieli ruszył do wyjść. Spikerzy wołali, by zostać na dekorację zwycięzców, część kibiców posłuchała, ale mówić o podniosłej uroczystości to gruba przesada. O lokalnym zadowoleniu też, gdy najlepszy z Polaków Maciej Kot zajmuje 10. miejsce, a lider PŚ Kamil Stoch jest 17. Po kwadransie przyszła wiadomość, że konkurs jednak zakończono na pierwszej serii. Rozsądek w końcu zwyciężył, ale przebijał się na swoje miejsce naprawdę za długo.

Łukasz Kruczek niewiele się dowiedział o zaletach swoich kandydatów olimpijskich, choć przypomniał telewidzom w jednej z przerw, że decyzję podejmie w niedzielę, jak obiecał, bo musi (w poniedziałek Polski Związek Narciarski ogłasza całą kadrę na Soczi). Zwołał jednak najpierw naradę trenerską, by ze swym sztabem podjąć decyzję. Kolejność zachował wzorcową: najpierw sportowcy, potem media.

Z niedzielnego zakopiańskiego konkursu pozostanie wspomnienie paskudnej pogody, zagubienia Waltera Hofera, krzyków Alexandra Pointnera i za długiego czekania na wszystko: skoki, brawa i decyzję sędziów i polskiego trenera. I oczywiście rytmiczne deszczowe piosenki, wśród nich niemieckojęzyczny przebój „Skacz, skacz!, La, la, la! " dedykowany przez Zakopane Thomasowi Morgensternowi.

Łukasz Kruczek, trener polskich skoczków

To, co się działo w niedzielę, było wyjątkowe. Torów prawie nie było, padał deszcz i je rozmył, myślę, że nie było szans wygrać z pogodą. Było też nerwowo i naprawdę obawialiśmy się o zdrowie skoczków. Dawanie drugiej szansy Diethartowi i Wellingerowi było nie fair, warunki zmieniały się bardzo szybko, inni też nie mieli szans odlecieć, nikt tego nie rekompensował, choć różnice były takie, jakby skaczących dzieliły cztery belki.

Były różne koncepcje na ciąg dalszy konkursu, nawet takie, by przerwać wszystko po 20–30 skokach. W tych warunkach trudno mówić o ocenie skoczków. Kamil Stoch miał mocny podmuch w końcówce, bardzo go rozbujało, wylądował, ale jak to my mówimy, ledwie wysunął podwozie. Maciej Kot wreszcie wykonał dobry skok, taki, jakiego po nim oczekujemy. Wykorzystał wszystko, co dała mu przyroda. Ta dogrywka w deszczu nie miała sensu. Woda płynęła torami i był to deszcz bardziej lipcowy niż styczniowy. Coś takiego nie zdarzyło się dawno.

Piątka wybrana na Soczi ma przed sobą to, na co pozwoli przyroda.

—notował k.r.

Konkurs PŚ w Zakopanem


1. A. Bardal (Norwegia) 127,0 pkt. (131,5 m); 2. P. Prevc (Słowenia) 124,7 (124,5); 3. R. Freitag 122,1 (129); 4. M. Kraus (obaj Niemcy) 121,4 (130); 5. M. Maksimoczkin (Rosja) 119,8 (130,5); 6. S. Freund (Niemcy) 117,0 (124);... 10. M. Kot 115,7 (126,5); 13. K. Murańka 112,5 (117,5); 15. K. Biegun 109,9 (126,5); 17. K. Stoch 108,2 (126,5); 19. P. Żyła 106,9 (118,5); 21. J. Ziobro 106,7 (119); 38. D. Kubacki 88,4 (109); 39. K. Miętus 88,2 (112); 40. A. Zniszczoł 87,5 (104,5); 42. S. Hula 84,7 (104); 45. J. Wolny (wszyscy Polska) 83,2 (105).

Konkurs drużynowy PŚ ?w Zakopanem

1. Słowenia 1059,6; 2. Niemcy 1047,9; 3. Austria 1033,0; 4. Polska 1026,7 ?(Murańka 118,5 i 122,5; Kubacki 131 i 132,5; Ziobro 126 i 126,5; Stoch 132,5 i 126); 5. Norwegia 993,3; ?6. Czechy 952,4.

Inne sporty
Polacy szykują się do sezonu. Wrócą na olimpijski tor
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Inne sporty
Gwiazdy szachów znów w Warszawie. Zagrają Jan-Krzysztof Duda i Alireza Firouzja
kajakarstwo
Klaudia Zwolińska szykuje się do nowego sezonu. Cel to mistrzostwa świata
Kolarstwo
Strade Bianche. Tadej Pogacar upada, ale wygrywa
Materiał Partnera
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Kolarstwo
Trwa proces lekarza, który wspierał kolarzy. Nie zawsze były to legalne sposoby
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście