Wiele razy już pisano, że będą to igrzyska Władimira Putina. Powtarzanie tego wydaje się banalne, ale zapomnieć o tym jednak nie sposób. Może gdy sportowcy pojawią się na arenach, zapomnimy o polityce i o tym wszystkim, co powoduje, że ogień olimpijski w Rosji tak bardzo nas nie ogrzewa.
My tę szansę dostaniemy prawie natychmiast, nazajutrz po otwarciu. Justyna Kowalczyk, która ostatnio odcięła się od świata, to wielka zagadka. Kontuzja stopy jest niewyleczona, najgroźniejsza rywalka Marit Bjoergen piekielnie mocna. To sprawia, że przed biegiem łączonym na 15 km jest w nas tyle samo nadziei co strachu.
Zupełnie inny nastrój panuje wśród skoczków. Mistrz świata Kamil Stoch do Soczi poleciał tuż po dwóch zwycięstwach w Pucharze Świata, jest dziś najpiękniej skaczącym zawodnikiem. Czy to może dać nam pierwsze złoto w skokach od czasu Wojciecha Fortuny? Czy Stoch dokona tego, co nie udało się nawet Adamowi Małyszowi, który mistrzem olimpijskim nie był?
Wielką atrakcją weekendu ?– choć bez polskich emocji – będzie niedzielny zjazd mężczyzn, królewska konkurencja narciarstwa alpejskiego.
Dajmy szansę sportowcom, Putin tuż po otwarciu podobno wraca do Moskwy.