Zaczynają od kwalifikacji w czwartek po południu. Na piątek i sobotę zaplanowane są cztery serie konkursu indywidualnego, na niedzielę rywalizacja drużyn. Harrachov to miejsce świetnie znane polskim kibicom, tylko kilka kilometrów za Szklarską Porębą. Na największą z piątki skoczni Czarciej Góry jeździły kiedyś przez Przełęcz Jakuszycką z flagami i transparentami tysiące rodaków Adama Małysza.
Mistrzostwa świata w lotach rozgrywane są (z pewnymi zawirowaniami) co dwa lata – od 1972 roku, najbliższe mają numer XXIII. Loty, z małymi wyjątkami, to nie jest polska specjalność. Oczywiście gdy Adam Małysz był w formie, to rozmiar skoczni nie miał znaczenia, dlatego na 39 zwycięstw w Pucharze Świata – sześć wypadło na skoczniach mamucich. Dwa razy w 2001 roku zwyciężał w Harrachovie, raz w 2005 roku w Tauplitz/Bad Mitterndorf i trzy razy na Velikance w Planicy w 2007 roku, lecz gdy przychodziło do mistrzostw świata – brakowało satysfakcji.
Pamiętamy o Fijasie
Po dziś dzień z okazji mistrzostw świata wspomina się zatem jedyny brązowy medal Piotra Fijasa z 1979 roku z Planicy, cała reszta jest tylko wspominaniem szans. Fijas był pierwszym z Polaków, który umiał latać daleko, jego nieoficjalny światowy rekord długości skoku (194 m – rok 1987) przetrwał siedem lat. Powtórki z medalu Fijas najbliżej był w 1988 roku w Oberstdorfie – zajął siódme miejsce.
Małysz naprawdę blisko podium był tylko raz, w 2010 roku w Planicy skończył konkurs jako czwarty. Może czuć się niespełniony, bo tak naprawdę zasługiwał na medal, choćby dlatego, że w klasyfikacji tych, którzy najwięcej razy skoczyli ponad 200 m, wciąż zajmuje świetne trzecie miejsce (112 prób), wyprzedzają go tylko broniący w Harrachovie tytułu Robert Kranjec (156) i kończący w ten weekend karierę Martin Koch (133). Za mistrzem z Wisły jest wielu mistrzów świata w lotach: choćby Simon Ammann, Gregor Schlierenzauer, Matti Hautamaeki i Bjoern Einar Romoeren.
Loty mniej groźne
Kamil Stoch pojawił się w MŚ w lotach w 2006 roku, wtedy zajął 35. miejsce, dwa lata później był 34. W 2010 roku poprawił się znacznie – był 16., wreszcie dwa lata temu 10. Pozytywny trend łatwo dostrzec, optymistów wspiera jedno pucharowe zwycięstwo polskiego mistrza w Planicy (w 2011 roku, gdy żegnaliśmy Małysza) i rok później trzecie miejsce w Kulm.