Piękny futbol amerykański

Były emocje, zwroty akcji i kontuzja zawodnika, który mimo to poprowadził drużynę do zwycięstwa. Kansas City Chiefs mistrzami NFL, Patrick Mahomes potwierdza status supergwiazdy.

Publikacja: 14.02.2023 03:00

Patrick Mahomes z nagrodą za zwycięstwo

Patrick Mahomes z nagrodą za zwycięstwo

Foto: PAP/EPA

Niedzielny mecz na stadionie w Glendale w Arizonie był trochę jak finał piłkarskich mistrzostw świata w Katarze. Z jednej strony Philadelphia Eagles – drużyna idealna (niczym piłkarska Francja), pozbawiona słabych punktów, pożerająca na drodze do finału kolejnych przeciwników. Z drugiej Kansas City Chiefs – zespół wielkich indywidualności, którym jednak awans do finału przysporzył sporych trudności.

Największe gwiazdy? Po stronie Eagles Jalen Hurts, młody zdolny, który przebojem wdarł się do ligi i od dawna był typowany na gwiazdę (odpowiednik Kyliana Mbappe), a z drugiej strony Patrick Mahomes, absolutny mistrz, będący niczym Leo Messi: już legendarny, ciągle genialny.

I wreszcie sam mecz – tak samo jak finałowa rozgrywka w Katarze: przepiękny, najlepszy w ostatnich latach, a może i w historii, jak orzekł dziennikarz ESPN Seth Wickersham, określając go mianem dzieła sztuki.

Czytaj więcej

Super Bowl: Kansas City Chiefs mistrzami NFL. Atak ponad obroną

Obie drużyny postawiły na ofensywę, wymieniały cios za ciosem, ale metodycznie, pięknie, niczym – znowu ucieknijmy w inny sport – dwaj bokserzy wagi ciężkiej obdarzeni nie tylko siłą, ale i wspaniałą techniką.

I tak jak Messi w Katarze, tak Mahomes w Arizonie poprowadził swój zespół do zwycięstwa, chociaż Hurts wcale nie był w tym starciu gorszy, robił, co mógł, ale tym razem przegrał.

Tuż przed przerwą Mahomes został powalony na murawę przez obrońcę rywali. Wstał z grymasem bólu na twarzy, udał się na ławkę, wyraźnie utykając. Eagles podwyższyli prowadzenie na 24:14 i nie było w tym momencie żadnych powodów, aby sądzić, że Kansas City Chiefs mają jakiekolwiek szanse na odwrócenie przebiegu meczu.

W pierwszej połowie długo trzymali się dzielnie, ale nie potrzeba było nawet dokładnych statystyk, żeby widzieć, że to gracze z Filadelfii dyktują warunki gry, mają ogromną przewagę w posiadaniu piłki i z łatwością zdobywają punkty.

Tego, co wydarzyło się w przerwie (poza tym, że wystąpiła Rihanna), pewnie już się nie dowiemy. To znaczy, co wyczyniał sztab medyczny Chiefs z kontuzjowaną kostką Mahomesa. W każdym razie rozgrywający wyszedł na drugą połowę. Było widać, że nie jest w pełni sił, a mimo to posyłał kolejne precyzyjne podania do swoich kolegów. Defensywa Chiefs wzięła się do roboty, tak jakby zawodnicy tej formacji czuli, że w tej sytuacji muszą dać z siebie coś więcej.

I kiedy już zdarzył się cud, starzy mistrzowie prowadzeni przez kontuzjowanego lidera opanowali sytuację (prowadzili 35:27), Eagles pokazali, dlaczego uchodzili za faworytów większości ekspertów. W trudnej sytuacji zdołali doprowadzić do wyrównania. Ale stary lis Andy Reid, były wieloletni szkoleniowiec Philadelphii i jego najlepszy zawodnik, po mistrzowsku rozegrali końcówkę, pozostawiając Eagles jak najmniej czasu na wykonanie ostatniej akcji, w której mieliby szansę odwrócić losy meczu. 38:35 dla Chiefs, łzy szczęścia zwycięzców i smutek pokonanych, bo tu nie ma srebrnych medali, liczy się tylko wygrana.

Dla Kansas City Chiefs to trzeci Super Bowl w ostatnich czterech latach. Triumfowali po raz drugi, a trzeci w historii. Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym sezonie znowu będą w gronie faworytów. Mahomes ma dopiero 27 lat i po przejściu na emeryturę Toma Brady’ego jest uznawany za najlepszego qurterbacka. A są tacy, którzy twierdzą, że może być nawet lepszy od Brady’ego. Kilka dni wcześniej został MVP sezonu zasadniczego, teraz – inaczej być nie mogło – także MVP finału. Jest pierwszym czarnoskórym rozgrywającym, który ma na koncie dwa mistrzowskie pierścienie.

Andy Reid nie szczędził mu komplementów. – On chce być najlepszym zawodnikiem w historii – powiedział trener Chiefs. – I robi to z pokorą, wykonuje swoją pracę. A kiedy nadchodzi czas, aby zawodnicy wokół niego poprawili swoją grę, pomaga im to zrobić.

Autor jest dziennikarzem „Kroniki Beskidzkiej”.

Niedzielny mecz na stadionie w Glendale w Arizonie był trochę jak finał piłkarskich mistrzostw świata w Katarze. Z jednej strony Philadelphia Eagles – drużyna idealna (niczym piłkarska Francja), pozbawiona słabych punktów, pożerająca na drodze do finału kolejnych przeciwników. Z drugiej Kansas City Chiefs – zespół wielkich indywidualności, którym jednak awans do finału przysporzył sporych trudności.

Największe gwiazdy? Po stronie Eagles Jalen Hurts, młody zdolny, który przebojem wdarł się do ligi i od dawna był typowany na gwiazdę (odpowiednik Kyliana Mbappe), a z drugiej strony Patrick Mahomes, absolutny mistrz, będący niczym Leo Messi: już legendarny, ciągle genialny.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Inne sporty
Tadej Pogacar odpiera zarzuty. "Jeśli osiągasz cele, jesteś znienawidzony"
Lotnictwo
Kobieta mistrzynią Polski w akrobacji szybowcowej. Kim jest Agata Porębska?
Inne sporty
Zbierają miliony dla dzieci. Dlaczego Wielka Wyprawa Maluchów znów okazała się sukcesem?
Kolarstwo
Kolarz totalny. Tadej Pogacar wygrywa Tour de France
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Inne sporty
Pierwszy w historii lot szybowca nad Karakorum. Triumf Sebastiana Kawy