Morsowanie
Kąpiele w zimnej wodzie, a nawet w przeręblach zyskują ostatnimi czasy w Polsce sporą popularność. Sezon zaczyna się mniej więcej od października, chociaż uczestnicy Forum Ekonomicznego mogli spróbować morsowania już na początku września. W Przesiece niedaleko Karpacza znajduje się wodospad, gdzie woda zawsze ma około 10 stopni Celsjusza. To mekka polskich morsów, którzy przyjeżdżają tam przez cały rok.
Kiedy sezon rusza, to serwisy społecznościowe zapełniają się zdjęciami rozebranych niemal do rosołu osób, które kąpią się w jeziorach, morzu czy rzekach. W dobrym tonie jest zamorsować przynajmniej raz. Wiele osób przyjeżdża w lutym na zlot do Mielna. Wtedy jednorazowo morsują tam nawet 3000 osób. Frekwencja jest tak duża, że na plaży nie mieszczą się wszyscy chętni i trzeba wcześniej kupić bilet, żeby móc wejść do zimnego morza.
Nie trzeba jednak jechać w góry czy nad Bałtyk, bo miejsce do kąpieli i hartowania organizmu znajdzie się nawet w centrum wielkiego miasta. W samej Warszawie i okolicach jest kilka takich lokalizacji. Popularny jest zbiornik w Zielonce, ale też Zalew Zegrzyński czy kanałek przy Kępie Potockiej.
– Najbardziej znane jest chyba Jeziorko Czerniakowskie. Każdy instagramer ma stamtąd zdjęcia. To wpływa na popularność morsowania, które bez fotki jest nieważne. Każdy najpierw wrzuca zdjęcie na Facebooka, a przez to zasięgi się nakręcają – mówi „Rz” Tomasz Łucka, uczestnik IV Salonu Przemysłu Turystycznego w Piwnicznej-Zdroju.