Kolarstwo: Sky – perfekcyjni kontrolerzy lotów

Christopher Froome nie wygrywał jeszcze Tour de France w sposób tak perfekcyjny jak w tym roku.

Aktualizacja: 25.07.2016 20:22 Publikacja: 25.07.2016 19:26

Chris Froome po raz trzeci w karierze wygrał klasyfikację generalną w Tour de France

Chris Froome po raz trzeci w karierze wygrał klasyfikację generalną w Tour de France

Foto: AFP

Brytyjczyk najbardziej zaszalał na ósmym etapie, na zjeździe z Peyresourde. 15,5-kilometrowy odcinek pokonał ze średnią prędkością 62,5 km/godz., w pewnym momencie jechał 90,9 km/godz. Wygrał etap i objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej, którego nie oddał już do końca wyścigu.

Zyskał wtedy niewiele nad głównymi rywalami, ledwie 13 sekund, można więc było uznać ten szalony zjazd za przykład wyjątkowej nonszalancji. Każdy przypadkowy ruch groził upadkiem. Gra chyba nie była warta świeczki, ale Froome chciał pokazać przeciwnikom już na początku wyścigu, że nie istnieje broń, którą mogą go pokonać. – W takich wyścigach nie wystarczy być tylko dobrym wspinaczem, trzeba też umiejętnie zjeżdżać – komentował.

Było to jednak coś nowego w kolarskim świecie, przynajmniej w Tour de France, w którym na zjazdach nie gra się va banque. Pozycja, w jakiej zjeżdżał Froome, przypominała raczej zabawę dziecka na rowerze, które, opierając się tułowiem o ramę, a piersią o kierownicę, bezmyślnie leci przed siebie na złamanie karku. Do tego jeszcze pedałuje, żeby zwiększyć prędkość. Trenerzy kolarscy dobrze jednak zbadali sprawę. Taka sylwetka w połączeniu z rytmicznym pedałowaniem zmniejsza opór powietrza. W grupie Sky dokładnie to przeanalizowali, a trenerzy i sam Froome przykład wzięli z Michała Kwiatkowskiego.

W ten właśnie sposób Polak, który z powodu choroby nie pojechał pomagać Froome'owi na Tour de France, zdobywał mistrzostwo świata w Ponferradzie w 2014 roku. – Chris mówił, że go zainspirowałem. Na zgrupowaniu na Teneryfie bywały momenty, że zjeżdżaliśmy razem, i to bardzo szybko. On doskonale zjeżdża, ale cały czas się uczy – opowiadał Kwiatkowski.

Ale to nie perfekcyjny zjazd zdecydował o trzecim już zwycięstwie Brytyjczyka w Wielkiej Pętli. – Fizycznie nigdy nie czułem się podczas touru tak świeży, szczególnie w trzecim tygodniu – mówił. Walczył w górach, ale udowodnił również, że potrafi doskonale finiszować. W Montpellier przegrał jedynie z Peterem Saganam, wyprzedzając Macieja Bodnara. Na takie ataki mógł pozwolić sobie tylko kolarz niezagrożony.

Bezpieczeństwo zapewniał mu zespół. Brytyjski Sky przywiózł do Francji kolarską maszynę jakby dopiero wypuszczoną z fabryki, na gwarancji, bez żadnej usterki. Z dziewięciu kolarzy, którzy wystartowali pod Mont Saint-Michel, dziewięciu ukończyło wyścig. Kasowali każdą ucieczkę i nadawali niezwykle wysokie tempo wyścigowi. Nikt nie był w stanie się wychylić z peletonu. Kolarze Sky pilnowali porządku na trasie jak kontrolerzy lotów. Odjeżdżali tylko ci, którzy nie liczyli się w klasyfikacji generalnej i walczyli o inne laury Wielkiej Pętli, tak jak Rafał Majka, zwycięzca klasyfikacji górskiej.

Dyrektor wyścigu Christian Prudhomme nazwał Sky kolarskim Paris Saint-Germain, drużyną, która kupuje najlepszych i tą drogą dochodzi do sukcesu. Budżet 35 mln euro oddaje trafność tego porównania. W peletonie nie ma bogatszego zespołu.

Ale kolarstwo przynosi nieplanowane zdarzenia i nawet tak misternie skonstruowana drużyna może nie wygrać. Pod Mont Ventoux Froome miał upadek z winy motocyklisty. Biegł około 300 m bez roweru, przyjechał ze stratą, stracił prowadzenie. Komisja sędziowska anulowała wyniki poszkodowanych w kraksie „ze względu na nadzwyczajne okoliczności". Nikt nie ma wątpliwości, że gdyby chodziło o innego zawodnika, takiej decyzji jury by nie podjęło. Zdaniem jeżdżących od wielu lat na tour dziennikarzy sędziowie zachowali się źle. Dziwna była rola dyrektora zespołu Sky Davida Brailsforda, który uczestniczył w krótkiej naradzie arbitrów. Podczas dekoracji u stóp Mont Ventoux Brytyjczyk został wygwizdany.

Jak widać, Froome ma perfekcyjnie działających adwokatów na wypadek nieprzewidzianych okoliczności. To też jest drużyna. On ma tylko wygrywać kolejne toury. „To Frankenstein w rękach Brailsforda" – nazwał go dziennik „El Pais".

Inne sporty
Ruszyła Suzuki Marine Academy 2025. Przygotuj się na sezon na wodzie!
Inne sporty
Jan-Krzysztof Duda dla „Rzeczpospolitej”: Nie boimy się sztucznej inteligencji
Inne sporty
Rusza walka o mistrzostwo świata na żużlu. Warszawa poddaje się ostatnia
szachy
Weselin Topałow, były mistrz świata w szachach, dla „Rzeczpospolitej”: Dobrze jest łączyć show i wygrywanie
Inne sporty
Puchar Świata. Najlepsi na świecie wystąpią w Beskidach