To nie do końca tak, bo Natalia Pacierpnik zrobiła błąd na początku, bodajże na szóstej bramce. Na treningach spisywała się bardzo dobrze i świetnie radziła sobie w tym miejscu, a później straciła tu trzy sekundy. Maciek Okręglak na treningach bardzo dobrze pokonywał całą trasę, a w zawodach już na drugiej bramce miał problemy. Grzesiek Hedwig, który miał być naszym czarnym koniem, był bardzo pewny, spokojny, z czym były wcześniej trudności, bo potrafił pływać na poziomie najlepszych, uzyskiwał bardzo dobre czasy, ale przytrafiały mu się trącenia tyczek. Przed igrzyskami pływał już bez błędów, a w Rio – cztery punkty karne. Wspomniana już dwójka, najbardziej doświadczona z ekipy – Pochwała już czwarty raz był na igrzyskach – w półfinale popłynęła już bardzo dobrze, bezbłędnie i w finale też, ale konkurencja okazała się jeszcze lepsza, minimalnie szybsza, stąd tylko powtórzenie lokaty z igrzysk londyńskich.
Naszym najpoważniejszym kandydatem do zdobycia medalu miał być Mateusz Polaczyk w K-1, czwarty zawodnik z Londynu, aktualny wicemistrz świata. Tak było przynajmniej kilka miesięcy przed igrzyskami...
O medale mieli rywalizować wszyscy, ale rzeczywiście o Mateuszu można było właściwie mówić jak o pewniaku do zajęcia miejsca na podium. Tylko że przegrał kwalifikacje do reprezentacji z Maćkiem i do Rio nie pojechał.
Jak teraz ocenia pan system kwalifikacji do ekipy olimpijskiej?
Te kwalifikacje krytykują ludzie niemający do czynienia ze slalomem. Od zawsze walczyliśmy o przejrzystość decyzji, o konkretne i jasne zasady doboru zawodników do reprezentacji, żeby nie zależało to od jakiejś subiektywnej oceny, czyjegoś uznania, czy wręcz widzimisię. Sam kiedyś doświadczyłem takiej sytuacji, że zdobyłem nominację dla kraju, a potem z reprezentacją pojechał kto inny. Teraz pierwszy raz mieliśmy jasne kwalifikacje, z określonymi kryteriami i wszyscy trenerzy i zawodnicy je znali. Były zresztą przedyskutowane ze szkoleniowcami z całej Polski, zasady były ustalane ze środowiskiem slalomowym. Teraz, po fakcie, można różne rzeczy mówić. Ja uważam, że bardzo dobrze, iż mieliśmy te kwalifikacje i dzisiaj zrobiłbym tak samo. Oczywiście, kiedy je wprowadzaliśmy nikt nie myślał, że do reprezentacji może się nie zakwalifikować Polaczyk. Zasady faworyzowały właśnie zawodnika, który zdobył kwalifikację olimpijską dla kraju i medal mistrzostw świata. Nikt nie przypuszczał, że Mateusz będzie miał aż tak fatalny początek sezonu i przegra wewnętrzną rywalizację.
Młody Okręglak, który o punkt wygrał kwalifikacje z Polaczykiem, spalił się psychicznie w Rio.