Jarosław Miczek: Górale już nie myślą o Rio

Reprezentanci Polski w kajakarstwie górskim startują w kolejnych zawodach o Puchar Świata i wydaje się, że już nie myślą o nieudanych igrzyskach olimpijskich. Trenerowi kadry Jarosławowi Miczkowi, jak sam się śmieje – nie pozwalają jeszcze zapomnieć o Rio dziennikarze.

Publikacja: 08.09.2016 22:18

Jarosław Miczek (na zdjęciu po prawej)

Jarosław Miczek (na zdjęciu po prawej)

Foto: materiały prasowe PZKaj

"Rzeczpospolita": Jesteście po występie w zawodach o Puchar Świata w Czechach w ostatni weekend a tuż przed startem w Słowenii. Czy zawodnicy jeszcze myślą o igrzyskach w Rio, czy już tylko koncentrują się na kolejnych imprezach?

Jarosław Miczek: Sądzę, że już nie myślą. Z tego, co tu z nimi rozmawiam wynika, że temat igrzysk olimpijskich jest już zamknięty. Ja też myślałem, że już dacie mi zapomnieć o Rio.

Jak po kilku tygodniach, już na spokojniej, patrzy pan na występy w igrzyskach, jak je ocenia?

Niestety, nie poszło tak, jak zakładaliśmy. Liczyliśmy, że będzie dużo lepiej. Mieliśmy walczyć o medale, a nie o to, żeby w ogóle popłynąć w finałach. Każdy czuł się bardzo dobrze, był pewny, dobrze przygotowany i później na starcie następował jakiś paraliż. Najlepiej wypadła dwójka kanadyjkarzy Marcin Pochwała – Piotr Szczepański, ale oni też nie po piąte miejsce jechali do Rio, tylko po medal. Popłynęli bardzo dobrze, ale ich finał był naprawdę wyjątkowo mocny.

Czy chodziło o brak odporności psychicznej, może dekoncentrację, bo większość błędów była popełniana przez Polaków na końcowych bramkach?

To nie do końca tak, bo Natalia Pacierpnik zrobiła błąd na początku, bodajże na szóstej bramce. Na treningach spisywała się bardzo dobrze i świetnie radziła sobie w tym miejscu, a później straciła tu trzy sekundy. Maciek Okręglak na treningach bardzo dobrze pokonywał całą trasę, a w zawodach już na drugiej bramce miał problemy. Grzesiek Hedwig, który miał być naszym czarnym koniem, był bardzo pewny, spokojny, z czym były wcześniej trudności, bo potrafił pływać na poziomie najlepszych, uzyskiwał bardzo dobre czasy, ale przytrafiały mu się trącenia tyczek. Przed igrzyskami pływał już bez błędów, a w Rio – cztery punkty karne. Wspomniana już dwójka, najbardziej doświadczona z ekipy – Pochwała już czwarty raz był na igrzyskach – w półfinale popłynęła już bardzo dobrze, bezbłędnie i w finale też, ale konkurencja okazała się jeszcze lepsza, minimalnie szybsza, stąd tylko powtórzenie lokaty z igrzysk londyńskich.

Naszym najpoważniejszym kandydatem do zdobycia medalu miał być Mateusz Polaczyk w K-1, czwarty zawodnik z Londynu, aktualny wicemistrz świata. Tak było przynajmniej kilka miesięcy przed igrzyskami...

O medale mieli rywalizować wszyscy, ale rzeczywiście o Mateuszu można było właściwie mówić jak o pewniaku do zajęcia miejsca na podium. Tylko że przegrał kwalifikacje do reprezentacji z Maćkiem i do Rio nie pojechał.

Jak teraz ocenia pan system kwalifikacji do ekipy olimpijskiej?

Te kwalifikacje krytykują ludzie niemający do czynienia ze slalomem. Od zawsze walczyliśmy o przejrzystość decyzji, o konkretne i jasne zasady doboru zawodników do reprezentacji, żeby nie zależało to od jakiejś subiektywnej oceny, czyjegoś uznania, czy wręcz widzimisię. Sam kiedyś doświadczyłem takiej sytuacji, że zdobyłem nominację dla kraju, a potem z reprezentacją pojechał kto inny. Teraz pierwszy raz mieliśmy jasne kwalifikacje, z określonymi kryteriami i wszyscy trenerzy i zawodnicy je znali. Były zresztą przedyskutowane ze szkoleniowcami z całej Polski, zasady były ustalane ze środowiskiem slalomowym. Teraz, po fakcie, można różne rzeczy mówić. Ja uważam, że bardzo dobrze, iż mieliśmy te kwalifikacje i dzisiaj zrobiłbym tak samo. Oczywiście, kiedy je wprowadzaliśmy nikt nie myślał, że do reprezentacji może się nie zakwalifikować Polaczyk. Zasady faworyzowały właśnie zawodnika, który zdobył kwalifikację olimpijską dla kraju i medal mistrzostw świata. Nikt nie przypuszczał, że Mateusz będzie miał aż tak fatalny początek sezonu i przegra wewnętrzną rywalizację.

Młody Okręglak, który o punkt wygrał kwalifikacje z Polaczykiem, spalił się psychicznie w Rio.

Zdecydowanie tak. W mediach pojawiało się wiele komentarzy odnośnie tej sytuacji, że to on pojechał na igrzyska zamiast utytułowanego Mateusza. Nie potrafił się od tego wszystkiego odciąć. Te komentarze go przygniotły. Chciał za wszelką cenę pokazać, że zasłużył na start w Rio...

Kilka dni temu startowaliście w Pucharze Świata w Czechach, teraz jesteście już w Słowenii. Jakie nastroje panują w ekipie, jakie macie oczekiwania przed ostatnimi zawodami tego cyklu w Taceniu?

W Pradze spisaliśmy się dość dobrze. Mateusz Polaczyk, Klaudia Zwolińska oraz Filip i Andrzej Brzeziński płynęli w finałach. Mateusz wreszcie się rozkręcił, miał trzy czyste przejazdy. Uporał się ze swoją bolączką z tego sezonu, bo wcześniej pływał szybko, ale z punktami karnymi. Do podium jeszcze troszkę mu zabrakło, ale muszę tu podkreślić wyjątkowo rewelacyjną dyspozycję Czechów na swoim torze. Chyba pierwszy raz w historii zdarzyło się, by reprezentanci jednego kraju zajęli cztery najwyższe lokaty. My bardzo cieszymy się z występu Klaudii, która sprawiła dużą niespodziankę. Ma dopiero 17 lat, jest mistrzynią Europy i świata juniorek, a w Pradze wywalczyła piąte miejsce, najwyższe w historii startów Polek w Pucharze Świata. Dziewczyna robi postępy, świetnie się rozwija i powinniśmy mieć z niej dużą pociechę. Teraz liczymy na udane starty w finałowych zawodach cyklu w Taceniu. Także Dariusza Popieli, który wprawdzie w Pradze nie wypadł najlepiej, ale jest trzeci w klasyfikacji generalnej i walczy o końcowe podium Pucharu Świata.

Inne sporty
Za bardzo lewicowy. Martin Fourcade wycofuje swoją kandydaturę
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Inne sporty
Polskie kolarstwo. Nadzieja w kobietach i Stanisławie Aniołkowskim
pływanie
Bartosz Kizierowski trenerem reprezentacji Polski
Inne sporty
Mistrzostwa Europy. Damian Żurek i Kaja Ziomek-Nogal blisko podium
Szachy
Sukces polskiego arcymistrza. Jan-Krzysztof Duda z medalem mistrzostw świata