Trener Heinz Kuttin mówi o Wanku, że to najzdolniejszy skoczek w Niemczech. Austriak, były trener reprezentacji Polski, ma dobrą rękę do juniorów. Kiedy wraz ze swym kolegą Stefanem Horngacherem pracował w naszym kraju, szkoląc początkowo młodzież, starszy brat Łukasza Rutowskiego Mateusz został mistrzem świata, a drużyna była druga. Starszy Rutkowski pokonał wtedy samego Thomasa Morgensterna.
Tym razem też niewiele brakowało, by medal został w rodzinie. Łukasz Rutkowski pobił w pierwszej serii rekord skoczni, lądując o pół metra dalej (94 m) od starego, należącego do Łukasza Kruczka, obecnie drugiego trenera reprezentacji Polski. Rutkowski lądował z problemami, na obie nogi i niewiele brakowało, by podparł ten skok, ale dał radę i nie stracił punktów.
Przed finałową serią wyprzedzali go tylko faworyt Japończyk Shohhei Tochimoto i Austriak Andreas Strolz. Za Polakiem był inny faworyt, kolejny Austriak Mario Innauer i Rosjanin Paweł Karelin, który kilka dni temu fruwał na mamuciej skoczni w Oberstdorfie ponad 200 metrów. Maciej Kot był dziewiąty, z niewielkimi szansami na medal. Straty do czołówki były zbyt duże.
Pierwszym w drugiej serii, który zdecydowanie zaatakował podium, był Innauer, syn Toniego, dyrektora ds. skoków Austriackiej Federacji Narciarskiej. Mario mimo obniżonego rozbiegu wylądował tylko o pół metra bliżej od rekordu Rutkowskiego, ale niestety nie było to miękkie lądowanie. Syna mistrza olimpijskiego z Lake Placid zwieziono z zeskoku na noszach i przewieziono na badania do szpitala.
Gdyby nie upadek, Innauer prawdopodobnie byłby na podium. To, co nie udało się Austriakowi, powiodło się za to Wankowi. Pupil Kuttina (czwarty po pierwszej serii) skoczył 91,5 m i wyszedł na prowadzenie. Kuttin zacierał ręce, bo chwilę później Rutkowski wylądował znacznie bliżej i medal dla Niemca był już pewny.