Kombinezon jest nowy, reszta pozostała bez zmian. Justyna biega teraz na biało-czerwono, w olimpijskim stroju z obowiązującego do niedawna czarnego zestawu zostały tylko rękawiczki i buty.
Ale jak Polka uciekała rywalkom przed wyruszeniem do Kanady, tak ucieka dalej. Narzeka, że jest zmęczona treningami, zapowiada, że bieg potraktuje tylko jako część przygotowań, a potem znowu jest na podium.
W Canmore stanęła na nim 13. raz w tym sezonie. W walce o zwycięstwo liczyły się tylko ona i Charlotte Kalla. W połowie dystansu prowadziła jeszcze Polka. Potem Kalla przyspieszyła. Dla niej to był dopiero szósty start w tym sezonie Pucharu Świata, przyjechała na bieg prosto ze zgrupowania w wysokich górach.
Canmore, gdzie od końca stycznia ćwiczyła Justyna, nie jest tak wysoko położone, ale, jak widać, to też dobre miejsce na przygotowania. Zmęczenia sezonem, na które liczyły rywalki Polki – głośno mówiła o tym Marit Bjoergen – na razie nie widać.
Na trasach igrzysk 1988 roku brakowało kilku biegaczek z czołówki. Nie dotarła tutaj Bjoergen i inne mocne Norweżki, ciągle chowa się Estonka Kristina Smigun-Vaehi, nie zgłosiły się do startu Finki Aino Kaisa Saarinen i Virpi Kuitunen. Ale jeśli Kowalczyk w konkurencji, która nigdy nie była jej mocną stroną, przegrywa tylko z główną faworytką igrzysk na 10 km dowolnym (o 9,7 sekundy), to znaczy, że o formę można być spokojnym.