Szczęście w kolorze srebra

Tak jak osiem lat temu w Salt Lake City, pierwszy Simon Amman, drugi Adam Małysz. Tyle, że tym razem na średniej skoczni. Pięknie rozpoczęły się te igrzyska dla Polaków - pisze Janusz Pindera z Vancouver

Aktualizacja: 15.02.2010 02:21 Publikacja: 13.02.2010 18:23

Adam Małysz z olimpijskim trofeum

Adam Małysz z olimpijskim trofeum

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Po pierwszej serii Małysz był trzeci, za Ammannem i Michaelem Uhrmannem. Polak skoczył 103,5 m, Niemiec tyle samo, ale dostał lepsze noty za styl. Półtora metra dalej (105) wylądował Szwajcar, aktualny lider Pucharu Świata, dwukrotny mistrz olimpijski z Salt Lake City, sprzed ośmiu lat. Małysz, by wygrać, musiał odrobić trzy punkty. Strata do Uhrmanna była minimalna, tylko pół punktu. [wyimek][b][link=http://www.rp.pl/temat/380484.html" "target=_blank]rp.pl/vancouver[/link] - olimpijski serwis "Rz" [/b][/wyimek]

Dwa dni wcześniej, gdy Małysz wygrał dwie serie treningowe, Ammann mówił: – Czasami mam gorsze chwile, ale gdy skaczę tak jak potrafię, wygram z każdym.

Szwajcar nie był jednak jedynym faworytem sobotniego konkursu. Gdyby po złoty medal sięgnął Austriak Gregor Schlierenzauer lub jego rodak Thomas Morgenstern, nikt nie uznałby tego za sensację. Małysz też sygnalizował tu formę, która mogła dać mu zwycięstwo. Hannu Lepistoe w rozmowie z „Rz” zapytany, kto ma największe szanse na złoto, wymienił właśnie te cztery nazwiska.

Ammann, zdobywając trzeci złoty medal, dołączył do Fina Matti Nykaenena. W Szwajcarii jest już drugi w klasyfikacji multimedalistów. Lepsza jest tylko alpejka Vreni Schneider z pięcioma medalami, w tym trzema złotymi.

Schlierenzauer po pierwszej kolejce był dopiero siódmy.

– Nie jestem maszyną, tylko człowiekiem, stało się to, co się stało – mówił na konferencji prasowej, oceniając swój pierwszy skok, krótszy (101,5) niż oczekiwano. Długi, wspaniały lot w finałowej próbie (106,5) dał mu pierwsze w karierze miejsce na olimpijskim podium. – Jestem szczęśliwy, przecież debiutuję na igrzyskach – przekonywał dziennikarzy z uśmiechem, ale ktoś tak ambitny jak on na pewno marzył o czymś więcej.

Schlierenzauera nie wyprzedził ani Morgenstern, który nie może znieść dominacji młodszego kolegi, ani Janne Ahonen, który po kilkunastomiesięcznej przerwie wrócił do skakania tylko w jednym celu – zdobyć wreszcie na igrzyskach medal w konkursie indywidualnym, jedyny, jakiego nie ma.

Zrobił to dopiero Małysz, który skakał trzeci od końca. – Obie próby Adama były podobne, nie popełnił błędu – powie później Lepistoe.

Gdyby jednak nasz skoczek wylądował w drugiej próbie choćby metr bliżej, byłby w końcowej klasyfikacji za Schlierenzauerem i nie miałby srebrnego medalu. Małysz spisał się jednak znakomicie – poleciał 105 m. Chwilę czekał na rezultat. 269,5 pkt, o półtora więcej od 20-letniego Austriaka.

Małysz pocałował narty, pomachał w stronę fotoreporterów. Wiedział już, że w najgorszym wypadku będzie trzeci, że żadna siła nie zepchnie go z olimpijskiego podium. Kilka minut później był srebrnym medalistą. Drugi po pierwszej serii Michael Uhrmann nie wytrzymał ciśnienia, wylądował trzy metry bliżej od Małysza i zajął piąte miejsce.

Na górze został wówczas już tylko Ammann. – Tylko pech mógł go pozbawić zwycięstwa, ale nie życzyłem mu źle. Był za mocny, by nie wykorzystać wielkiej szansy – powie o swoich uczuciach Małysz. A gdy Szwajcar, jak przystało na trzykrotnego już mistrza olimpijskiego, przypieczętuje sukces najdalszym skokiem (108) w konkursie, Polak pierwszy mu pogratuluje. Jemu z kolei uściśnie dłoń Schlierenzauer, który musiał tym razem uznać wyższość starszych od siebie rywali.

Robert Mateja, były reprezentacyjny skoczek, dziś asystent Lepistoe, mówi, że wiatr najmniej sprzyjał Ammannowi, a mimo to wygrał. – Pokazał klasę, to, co zrobił, było imponujące.

– Adam był wyjątkowo spokojny i pewny siebie. Celował w złoto, ale tego dnia na „Simiego” nie było siły. Teraz mamy dwa dni wolnego, a później rozpoczynamy treningi na większej skoczni. Myślę, że tam o medale walczyć będą ci sami zawodnicy. Adam nie jest bez szans na zwycięstwo. To nie jest tak, że on lepiej czuje się na mniejszych skoczniach. Teraz, gdy nieco zmienił odbicie, potrafi szybować bardzo daleko. Moim zdaniem ma najbardziej lotne odbicie ze wszystkich, ale Ammann jest w życiowej formie i dla niego nie ma teraz większego znaczenia, gdzie i na jakim obiekcie skacze. Idzie na całego i najczęściej ląduje najdalej. Ale on też miewa gorsze dni – twierdzi Mateja, od lat najlepszy kolega Małysza.

Trójka pozostałych Polaków nie potwierdziła dobrej dyspozycji na treningach i w kwalifikacjach. Do finału wszedł tylko Kamil Stoch i zajął 27. miejsce. Stefan Hula i Krzysztof Miętus odpadli z rywalizacji po pierwszej serii. Gdyby nie Małysz, o polskich skokach byłoby więc w Whistler cicho.

Kolejny olimpijski konkurs w sobotę na dużej skoczni, a rywalizacja drużyn w poniedziałek.

[ramka][srodtytul]Powiedzieli [/srodtytul]

[b]Simon Ammann, złoty medalista[/b]

To nieprawdopodobne, że po ośmiu latach znów jestem na olimpijskim podium, że znów wygrałem. Kiedy zdobywałem pierwsze dwa złote medale w Salt Lake City, byłem chłopakiem, który dopiero zaczynał karierę i nie miał wspomnień. Teraz mam ich cały bagaż. Dlatego wygrywać wtedy było łatwiej niż teraz, nie wiedziałem, co to presja. Nie wszyscy mają w życiu tyle szczęścia co ja. Tragiczny wypadek gruzińskiego saneczkarza w dniu otwarcia igrzysk skłania do takich przemyśleń. Długo nad tym myślałem, musiałem sobie na nowo wszystko w głowie poukładać, by odzyskać spokój. Udało się, wygrałem i jestem szczęśliwy.

[b]Gregor Schlierenzauer, brązowy medalista[/b]

Nie było mi łatwo po pierwszym, niezbyt udanym, skoku. Spojrzałem jednak na wyniki i zobaczyłem, że mam tylko 7 punktów straty do Ammanna. Moim celem w tym momencie był bardzo dobry drugi skok. Udało się i wtedy marzyłem już tylko o medalu. Marzenie się spełniło, mam pierwszy olimpijski medal na swych pierwszych igrzyskach. Jest się więc z czego cieszyć, bo na mniejszych skoczniach nawet maleńki błąd wyklucza z walki o zwycięstwo. —j.p. [/ramka]

[ramka][srodtytul]Opinia: Hannu Lepistoe, fiński trener Adama Małysza[/srodtytul]

Czy jestem cudotwórcą? Odpowiadam: sam przecież tego nie zrobiłem, to Adam skakał, nie ja. Ale po raz pierwszy pracowałem z jednym zawodnikiem, w małym czteroosobowym zespole. Nie stała za nami żadna wielka instytucja i sztab specjalistów. To było wyzwanie i niesłychanie odpowiedzialne zadanie. Wszystko od początku do końca zaplanowaliśmy sami, sami też podejmowaliśmy ryzyko. Miałem świadomość, czego się podejmuję, wiedziałem przecież, jak popularne są w Polsce skoki, kim jest dla Polaków Małysz. Od początku wierzyłem w ten medal, choć wątpliwości nie brakowało, szczególnie gdy Adam doznał kontuzji i wypadło nam z treningu kilka tygodni. Bałem się, że nie zdążymy na czas. Na szczęście wszystko się udało. Po drugim skoku mogłem odetchnąć z ulgą.

Przyznaję, mówiłem, że Małysza stać na złoty medal. Ale sportowcom tego kalibru co Adam należy stawiać najwyższe cele. Trzeba jednak pamiętać, że to tylko sport, że nie można przewidzieć, jakie będą warunki atmosferyczne, w jakiej formie będą rywale. Schlierenzauer słabiej skoczył w pierwszej próbie i ten drugi, znakomity skok już mu nie pomógł. Najlepszy był Ammann, nikt nie mógł mu zagrozić. Szwajcar jest niesamowity, nie pamiętam, by w tym sezonie zepsuł skok. Ale to nie oznacza, że nie można go pokonać. Jeśli wszystkie najdrobniejsze detale zagrają tak jak trzeba, jest to możliwe. Adam podejmie z nim walkę na dużej skoczni. Nie wiem, czy będę dalej pracował z Małyszem. Nie rozmawialiśmy na ten temat. Najważniejsze były igrzyska, a nie moja przyszłość. Powiem jedno, praca z nim to przyjemność.

[i]—j.p.[/i][/ramka]

[ramka][b]Wyniki olimpijskiego konkursu na normalnej skoczni w Whistler:[/b]

1. Simon Ammann (Szwajcaria) 276,5 pkt (105,0/108,0 m)

2. Adam Małysz (Polska) 269,5 (103,5/105,0)

3. Gregor Schlierenzauer (Austria) 268,0 (101,5/106,5)

4. Janne Ahonen (Finlandia) 263,0 (102,0/104,0)

5. Michael Uhrmann (Niemcy) 262,5 (103,5/102,0)

6. Robert Kranjec (Słowenia) 259,5 (102,0/102,5)

7. Peter Prevc (Słowenia) 259,0 (100,0/104,5)

8. Thomas Morgenstern (Austria) 258,5 (102,0/101,5)

9. Anders Jacobsen (Norwegia) 257,0 (99,5/104,0)

10. Martin Schmitt (Niemcy) 256,0 (99,5/103,5)

...

27. Kamil Stoch (Polska) 232,0 (98,5/95,5)

31. Stefan Hula (Polska) 112,5 (95,0)

36. Krzysztof Miętus (Polska) 109,0 (94,0)[/ramka]

[ramka][link=http://www.aerialphotoimage.com/panoramas/GreaterVancouver/OlympicVillageVancouver.html]Obejrzyj interaktywną panoramę Vancouver[/link][/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=j.pindera@rp.pl]j.pindera@rp.pl[/mail][/i]

Po pierwszej serii Małysz był trzeci, za Ammannem i Michaelem Uhrmannem. Polak skoczył 103,5 m, Niemiec tyle samo, ale dostał lepsze noty za styl. Półtora metra dalej (105) wylądował Szwajcar, aktualny lider Pucharu Świata, dwukrotny mistrz olimpijski z Salt Lake City, sprzed ośmiu lat. Małysz, by wygrać, musiał odrobić trzy punkty. Strata do Uhrmanna była minimalna, tylko pół punktu. [wyimek][b][link=http://www.rp.pl/temat/380484.html" "target=_blank]rp.pl/vancouver[/link] - olimpijski serwis "Rz" [/b][/wyimek]

Pozostało 94% artykułu
Inne sporty
Natalia Sidorowicz odniosła życiowy sukces. Czy pójdzie za ciosem?
Inne sporty
Sergij Bezuglij i Mariusz Szałkowski poprowadzą reprezentację
szermierka
Sankcje działają. Aliszer Usmanow nagle rezygnuje
kajakarstwo
Polskie kajakarki mają nowego trenera. Zbigniew Kowalczuk zastąpi Tomasza Kryka
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Inne sporty
Święto polskiej gimnastyki. Rekordowy trening w Gdańsku
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką