Po pierwszej serii Małysz był trzeci, za Ammannem i Michaelem Uhrmannem. Polak skoczył 103,5 m, Niemiec tyle samo, ale dostał lepsze noty za styl. Półtora metra dalej (105) wylądował Szwajcar, aktualny lider Pucharu Świata, dwukrotny mistrz olimpijski z Salt Lake City, sprzed ośmiu lat. Małysz, by wygrać, musiał odrobić trzy punkty. Strata do Uhrmanna była minimalna, tylko pół punktu. [wyimek][b][link=http://www.rp.pl/temat/380484.html" "target=_blank]rp.pl/vancouver[/link] - olimpijski serwis "Rz" [/b][/wyimek]
Dwa dni wcześniej, gdy Małysz wygrał dwie serie treningowe, Ammann mówił: – Czasami mam gorsze chwile, ale gdy skaczę tak jak potrafię, wygram z każdym.
Szwajcar nie był jednak jedynym faworytem sobotniego konkursu. Gdyby po złoty medal sięgnął Austriak Gregor Schlierenzauer lub jego rodak Thomas Morgenstern, nikt nie uznałby tego za sensację. Małysz też sygnalizował tu formę, która mogła dać mu zwycięstwo. Hannu Lepistoe w rozmowie z „Rz” zapytany, kto ma największe szanse na złoto, wymienił właśnie te cztery nazwiska.
Ammann, zdobywając trzeci złoty medal, dołączył do Fina Matti Nykaenena. W Szwajcarii jest już drugi w klasyfikacji multimedalistów. Lepsza jest tylko alpejka Vreni Schneider z pięcioma medalami, w tym trzema złotymi.
Schlierenzauer po pierwszej kolejce był dopiero siódmy.