Therese Johaug, Kristin Stoermer Steira i Charlotte Kalla jeszcze odpoczywają po Tourze, Marit Bjoergen wprawdzie TdS opuściła, ale też w Libercu nie wystartuje: trenuje w wysokich górach z myślą o pojedynku z Justyną za tydzień w La Clusaz.
A Kowalczyk tym razem nie zrobiła sobie po Tourze przerwy. Po pierwsze, Liberec jest tuż za polską granicą i będzie okazja do spotkania się tutaj z rodziną (do Polski Justyna nie zdąży zajrzeć, już w niedzielę wyjeżdża do La Clusaz). Po drugie, to miejsce kojarzy się ze złotymi medalami mistrzostw świata sprzed czterech lat. I, co najważniejsze, jest tu sprint stylem klasycznym, czyli konkurencja, która za półtora miesiąca rozpocznie MŚ w Val di Fiemme.
Justyna coraz wyraźniej daje do zrozumienia, że marzą jej się w mistrzostwach dwa złote medale: na otwarcie w sprincie i na zakończenie na 30 km. A po Libercu (eliminacje zaczynają się o 12.15, wyścigi dwie godziny później) będzie już tylko jedna szansa przećwiczenia sprintów stylem klasycznym: w Davos, w ostatni weekend przed MŚ.
Polka przyjechała też do Czech powiększyć przewagę w klasyfikacji Pucharu Świata. Drugą Johaug Justyna wyprzedza o 350 pkt. i nie zamierza odpuszczać żadnego indywidualnego startu do końca sezonu, a Norweżki zapowiadały, że ominą też próbę przedolimpijską w Soczi (za trzy tygodnie). Jest szansa, by Kowalczyk czwartą w karierze Kryształową Kulę zapewniła sobie jeszcze przed mistrzostwami świata.