Obawiać się o formę Małysza na razie nie trzeba. W czwartkowy wieczór polski skoczek nie był najważniejszą postacią treningów i kwalifikacji, widać, że chyba trochę oszczędzał nogi. Nowy regulamin nie zmusza najlepszej dziesiątki PŚ do wysiłku przed głównym konkursem. Mistrz skoczył kolejno: 135,5; 133,5 i 128,5 m. Równo i spokojnie, ale kilka metrów za liderami.
Za zwycięstwo w kwalifikacjach przysługuje nagroda finansowa. Nie jest duża – 1500 franków szwajcarskich (najlepszy skoczek pierwszego konkursu weźmie czek na 30 tysięcy CHF), ale schylić się warto. Wykluczenie z walki o te pieniądze bohaterów ubiegłego sezonu może trochę ośmieliło skoczków drugiego planu, bo walka była całkiem ciekawa.
Damian skoczył 140,5 m i wyprzedził rodaka Roberta Kranjca oraz Martina Kocha z Austrii. Młodzi Polacy nie będą wspominać tego startu dobrze. Maciej Kot spadł z progu na 60. metr zeskoku. Nota: zero punktów.
Niewiele lepszy był skok Kamila Stocha – 109,5 m i oznaczał niespodziewany koniec szans na start w sobotę. Piotr Żyła uzyskał 120,5 m i tylko on będzie skakał obok Małysza.
Najdalej z tych, którzy nie musieli się kwalifikować, poleciał Austriak Thomas Morgenstern – 138 m, to żadna sensacja, jak i drugie miejsce Gregora Schlierenzauera czy trzecie Szwajcara Andreasa Kuettela. Lekkości latania nie odzyskał jednak Norweg Anders Jacobsen, w żadnym skoku nie przekroczył 130 m.