Trudno nie przyznać, że konkurs był ładny. Zwycięzca prowadził już popierwszej serii, lecz blisko było jeszcze kilku kandydatów do zdobyciapierwszego miejsca i 30 tys. franków szwajcarskich nagrody. Austriakwyprzedził Bjoerna Einara Romoerena i Toma Hilde z Norwegii oraz swegorodaka Gregora Schlierenzauera, któremu do poprawienia rekordu skocznizabrakło metra oraz odrobiny zimnej krwi.
Takie zawody budzą uczucia mieszane. Z jednej strony piękna fińska zima,jak rzadko w Kuusamo bez przejmującego wiatru, za to ze skrzącym sięśniegiem i umiarkowanym mrozem. Wymarzone warunki do dalekich skoków. Zdrugiej bezradność polskich uczestników, nawet mistrza z Wisły, który mimowidocznych wysiłków, nie mógł dorównać głównym aktorom widowiska.Przed konkursem jeszcze liczyliśmy na nagły wzlot Małysza, ale ani seriapróbna (123,5 m), ani pierwszy oceniany skok (134) nie mogły podtrzymaćtych nadziei. Polak zajmował 21. miejsce i wiadomo było, że jego dumnaczerwona koszulka lidera klasyfikacji pucharowej musi zmienić właściciela.
Piotr Żyła uzyskał 117 m, nie zakwalifikował się do finałowej serii izajął 44. miejsce. W przerwie między seriami trener Hannu Lepisto chybajuż wiedział, że z tej mąki w sobotę chleba nie będzie. Wszedł ogrzać siędo budki koło progu. Gdy zobaczył telewizor, przełączył obraz ze skokównarciarskich na wyścigi kłusaków, sprawdził dokładnie wyniki gonitw idopiero wtedy spokojnie wrócił do pracy.
W tym czasie organizatorzy konkursu za pomocą spalinowej piły rozwiązywali ważny problem. Pojawił się on trochę nieoczekiwanie już w szóstym skoku pierwszej serii. Paweł Karelin 17-letni uczeń gimnazjum sportowego w Niżnym Nowogrodzie skoczył 140,5 m. Dyrektor Walter Hofer postanowił jednak uznać to za przypadek i nie nakazał obniżenia rozbiegu oraz powtórki sześciu prób. Nie miał zresztą wielkiego pola manewru. Skoczkowie ruszali z 4 belki, niżej była już tylko jedna, a na dwóch ostatnich podestach telewizja postawiła kamery.
Hofer nie wiedział, że ponad 140 m skoczy jeszcze siedmiu zawodników, żeSchlierenzauer uzyska 147 m i chyba tylko instynkt samozachowawczy każe mu lądować na obie nogi w strefie bezpiecznej dla zdrowia. Nie przypuszczał, że Morgenstern poleci tylko o pół metra mniej, ale za to wyląduje z telemarkiem, trochę oszukanym, ale zawsze. Publiczność była zachwycona.