Wyścig na 10 kilometrów stylem klasycznym to była swego czasu ulubiona konkurencja Kowalczyk, ale w przypadku polskiej narciarki los często bywa przekorny: tam gdzie wszyscy spodziewają się świetnego wyniku, jest słabszy, i odwrotnie.
Tak właśnie było w Novym Mescie. Nadzieje, że Polka przesunie się jeszcze wyżej w klasyfikacji generalnej, trzeba na razie odłożyć, w środę nogi nie niosły Kowalczyk z taką lekkością jak w poprzednich biegach. Ona sama zapowiadała, że wiele zależeć będzie od smarowania i być może to była główna przyczyna problemów. Na żadnym z pomiarów czasu Polka nie była wyżej niż na piątym miejscu.
Narciarki ruszały ze startu według odwróconej kolejności w klasyfikacji generalnej. Za Kowalczyk biegły już tylko Włoszka Arianna Follis i Szwedka Charlotte Kalla. Follis nie lubi stylu klasycznego, w środę straciła sporo sekund i spadła na piąte miejsce w klasyfikacji Tour de Ski. Kalla też znacznie lepiej radzi sobie w biegach krokiem łyżwowym, ale gdy jest forma, technika przestaje być tak ważna. Młoda Szwedka zajęła 6. miejsce, powiększyła przewagę nad Kowalczyk do ponad 17 sekund.
Bieg wygrała Aino-Kaisa Saarinen, ale to jej rodaczka Virpi Kuitunen była bohaterką dnia. Zwyciężczyni ubiegłorocznego Tour de Ski została nową liderką klasyfikacji generalnej. Kuitunen ma przewagę ponad 25 sekund nad Kallą.
Ósme miejsce jest najgorszym wynikiem Kowalczyk w obecnym Tour de Ski – w poprzednich biegach trzy razy była trzecia i raz szósta – ale wybrzydzanie byłoby głupotą w sytuacji, gdy np. wielka Marit Bjoergen ledwo zmieściła się w drugiej dziesiątce.