Nie burzmy mniejszych skoczni

Kiedy startowałem w Turnieju Czterech Skoczni, rywalizowaliśmy na kompletnie różnych obiektach. Znacznie trudniej było o wygrane na każdym. Teraz parabola lotu wszędzie jest niemal taka sama - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Heinz Kuttin, były trener reprezentacji Polski, dziś pracujący z kadrą B Niemiec.

Publikacja: 04.01.2008 20:28

Nie burzmy mniejszych skoczni

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

"Rz": Spotkał się pan podczas turnieju z Adamem Małyszem?

Tak, rozmawiałem w nim już podczas pierwszego konkursu.

O udanych i nieudanych skokach?

No, nie. Wymieniliśmy uwagi o samopoczuciu i pogodzie. Ani słowa o skokach, on ma przecież trenera, który wie najlepiej, jak Adam musi pracować. Patrząc z boku wydaje mi się, że on już skacze bardzo dobrze, tylko musi to potwierdzić w zawodach. Odbudować wiarę w swoje umiejętności, być ich pewnym. Wtedy bez wątpienia wygra jeszcze nie raz. W skokach jest ważne, by robić wszystko normalnie, na luzie. Pozwolić nartom, by jechały, nie spinać się nadmiernie.

Zna pan Thomasa Morgensterna od najmłodszych lat, czemu teraz skacze jak natchniony?

Jeśli się go widzi, albo z nim rozmawia, widać jak jest mocny psychicznie. W tej dziedzinie zrobił największy postęp i sądzę, że to był jego cel. Letnie zwycięstwa na igelicie dały mu pewność siebie, do tego dokłada zimą kolejne cegiełki. Jeśli się nieźle skacze, ma dobrą technikę i siłę, to wielkie wyniki przychodzą tylko wtedy, gdy głowa też dobrze działa.

Od kiedy uwierzył pan, że widzi przyszłego austriackiego mistrza świata?

Było ich w Villach dwóch. Jeden skończył już karierę. Walczyli ze sobą cały czas i ten dziecięcy rywal Morgensterna długi czas był trochę lepszy. Dopiero kiedy Thomas skończył 14 lat, zaczął z nim wygrywać. To był moment, od którego szedł już mocno w stronę sukcesów.

Myśli pan, że Thomas wygra tegoroczny Puchar Świata?

Jeśli nie stanie się nic nieprzewidywalnego, a zdrowie mu dopisze, to Morgensterna nikt nie wyprzedzi. Wszystko pracuje dla niego. I dobrze. Jest najlepszy i powinien wygrać.

Nie zaszkodzi to emocjom kolejnych konkursów?

W zeszłym roku pod koniec sezonu to samo działo się z Adamem Małyszem. Zwyciężał jak chciał, każdy był metr lub więcej za nim, lecz gonitwa za liderem też jest atrakcyjna. Mamy teraz podobny serial z Morgensternem i też patrzymy, kto może go pokonać. Gregor Schlierenzauer pokazał w Garmisch-Partenkirchen, że można.

To dobry moment, by budować takie drogie obiekty jak w Ga-Pa, gdy w Niemczech brakuje gwiazd?

Stara skocznia olimpijska, chociaż bardzo dobra, była przestarzała. Nie pasowała do obecnej techniki skoków. Ta nowa stanie się chyba wzorem dla następnych. Dla naszego sportu to też dobry znak, widać, że się rozwijamy. Oczywiście i tutaj można znaleźć usterki, nie podoba się nam na przykład nowa trybuna dla trenerów. Każda nowa skocznia ma jakieś techniczne ulepszenia i popycha ten sport do przodu. To dobry pomysł, by skocznie nie różniły się jedna od drugiej?

Jeśli rozważamy sprawy bezpieczeństwa skoków, to tak. Ale jeśli chodzi o atrakcyjność konkursów, podobieństwo jest wadą. Kiedy startowałem w Turnieju Czterech Skoczni, rywalizowaliśmy na kompletnie różnych obiektach. Znacznie trudniej było o wygrane na każdym. Teraz parabola lotu wszędzie jest niemal taka sama, choć akurat nowa skocznia w Ga-Pa jest według moich zawodników całkiem inna. Zwłaszcza w porównaniu z Oberstdorfem. Mówią, że inny jest rozbieg, próg i sam skok. To nawet ciekawe: parabola lotu wygląda niemal identycznie, a wrażenia skoczków są zupełnie inne.

A rosnący rozmiar skoczni pana nie niepokoi?

No tak, te małe skocznie można by właściwie zamknąć, bo widzowie chcą długich lotów i spektakularnych widowisk. Kto widział jednak niedawny konkurs w Villach przyzna, że emocje były tam ogromne właśnie dlatego, że skoczków dzieliło tak niewiele punktów. Rozgrywany na normalnej skoczni konkurs drużynowy mistrzostw świata w Oberstdorfie, trzy lata temu, był najbardziej pasjonującym widowiskiem tej imprezy. Dlatego nie burzmy mniejszych skoczni.

Jak długo będzie pan jeszcze pracować w Niemczech?

Nie wiem. Kontrakt przedłużam z roku na rok. Przygotowuję niemiecką młodzież do startów w pierwszej drużynie, z myślą przede wszystkim o igrzyskach olimpijskich w Vancouver. Jesteśmy w połowie drogi. Mamy tu w Niemczech wielu zdolnych chłopaków, ale muszą się jeszcze sporo nauczyć. Skaczą nieźle na treningach, czasem w Pucharze Kontynentalnym, ale wielu ludzi - także niemieckie media - sądzi, że nie są odważnie wprowadzani do pierwszej drużyny.

Wierzy pan, że zrobi z nich mistrzów?

Dla młodych skoczków najważniejszy jest czas. Zmieniłem im trochę system przygotowań, pracujemy solidnie w małych ośrodkach, na mniejszych skoczniach. Uważam, że ten system jest bardzo dobry. Rezultaty w Pucharze FIS i Kontynentalnym to potwierdzają, młodzi Niemcy są coraz lepsi. Przejście do Pucharu Świata to jednak najtrudniejszy krok. Może jeszcze w tym roku uda się nam pokazać efekty pracy i tutaj. Brakuje już niewiele.

Czuje się pan specjalistą od pracy z młodymi skoczkami?

Wiek nie ma znaczenia. Najważniejsze, by pracować ze sportowcami, którzy tak jak ja, chcą się uczyć. My trenerzy możemy im pokazać wzory, do których mają dążyć. Jeśli skoczek nam wierzy i chce uczyć się czegoś nowego, pójdzie w górę.

Niemieckie skoki przeżywają ostatnio kłopoty, także finansowe. Jak to wpływa na pańską pracę?

To był poważny problem przed początkiem sezonu. Rzeczywiście nie mieliśmy wtedy zbyt wielu środków. Kryzys dotknął także mnie, musiałem np. jechać własnym samochodem na zawody pod koło polarne w Rovaniemi. Chłopcy z własnej kieszeni płacili za hotele podczas letnich przygotowań. Teraz wszystko wróciło do normy, latamy samolotami, mamy opłacone hotele. Nie jest to zawał niemieckich skoków, tylko przejściowe trudności.

Został pan dyżurnym krytykiem głównego trenera kadry Petera Rohweina. Są głosy by go zwolnić z posady i wtedy niemieckie skoki znów urosną w siłę. Zgadza się pan?

Na razie dajmy temu spokój. To prawda, że z Rohweinem trudno mi się dogadać, obaj pracujemy od dawna pod dużą presją, lecz na razie zajmuje nas Turniej Czterech Skoczni. Zaraz po nim mamy zaplanowaną naradę trenerów i działaczy. Będziemy dyskutować o wielkich i małych problemach niemieckich skoków i podejmiemy decyzję, co robić dalej. Raczej nie przewiduję zmiany miejsca pracy. Skończy się na gadaniu i sądzę, że zjawię się z niemiecką młodzieżą w Zakopanem.

pływanie
Bartosz Kizierowski trenerem reprezentacji Polski
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Inne sporty
Mistrzostwa Europy. Damian Żurek i Kaja Ziomek-Nogal blisko podium
Szachy
Sukces polskiego arcymistrza. Jan-Krzysztof Duda z medalem mistrzostw świata
Inne sporty
Polak płynie do USA. Ksawery Masiuk będzie trenował ze szkoleniowcem legend
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Inne sporty
Czy to najlepszy sportowiec 2024 roku? Dokonał rzeczy wyjątkowych
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego