Zdarzyła się oczekiwana katastrofa

Końca kłopotów Adama Małysza nie widać. Zajął w pierwszym konkursie 36. miejsce, z drugiego się wycofał, zanim się jeszcze okazało, że pogoda nie pozwoli skakać. Za pięć dni zawody w Zakopanem

Aktualizacja: 21.01.2008 02:27 Publikacja: 19.01.2008 15:48

Zdarzyła się oczekiwana katastrofa

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Decyzja o wcześniejszym powrocie zapadła w niedzielne południe i nikogo nie zaskoczyła. Już po fatalnym występie w niedokończonym sobotnim konkursie – Małysz zająłby w nim ostatnie miejsce, skoczył tylko 130 m – trener Hannu Lepistoe zwołał sztab kryzysowy. Decydujące słowo należało do mistrza, który postanowił, że spróbuje jeszcze raz.

Po porannych zawodach, przeniesionych z soboty i skróconych do jednej serii, stracił resztę złudzeń. 144,5 metra oznaczało, że trzeci raz z rzędu nie zdobędzie choćby punktu Pucharu Świata i znów przegra wyraźnie z kolegą z kadry Kamilem Stochem (12. miejsce).

Lepiej było sobie oszczędzić kolejnych nieprzyjemnych wrażeń, zwłaszcza że pogoda nie dawała wielkich nadziei, iż drugi konkurs w ogóle się odbędzie. I tak niestety było: najpierw przeniesiono go z 13.45 na 14, potem na 14.30, ale to było tylko odwlekanie tego, co nieuchronne.

Gdy Walter Hofer ogłaszał koniec zabawy, Małysz był już w Wiśle. Ma tam odpoczywać do czwartkowych kwalifikacji w Zakopanem. Musi w nich wystartować, bo w Harrachovie stracił miejsce w pierwszej dziesiątce Pucharu Świata. Przyjeżdżał tu jako dziewiąty skoczek PŚ, wyjechał jako 12. – Adam robi błąd przy wyjściu z progu. Jest zbyt pochylony, narty idą w dół i stąd się biorą kłopoty. Nie chcieliśmy tego błędu utrwalać, powrót do domu był najlepszą decyzją – mówi drugi trener kadry Łukasz Kruczek.

Po Harrachovie wiadomo już, że od mistrza na razie nie należy niczego wymagać, bo załamanie formy jest poważne. W sobotę Małysz, przebiegając obok dziennikarzy w płaszczu przeciwdeszczowym, z kapturem naciągniętym na nos, rzucił tylko: – Nie ma o czym mówić, katastrofa. W niedzielę w ogóle nie chciał rozmawiać.

Jeśli była to katastrofa, to z gatunku tych zapowiedzianych. Małysz nie miał w Harrachovie choćby jednego udanego skoku. Ani podczas treningów, ani w kwalifikacjach, ani w serii próbnej. Nawet w Predazzo przed fatalnymi startami w konkursach udało mu się polecieć najdalej w kwalifikacjach. Tutaj wszystko od początku do końca szło nie tak. Zepsute skoki wyglądały, jakby wychodziły spod jednej sztancy.

Harrachov wszyscy opuszczali z ulgą – to był dla skoczków i trenerów jeden z najbardziej męczących pucharowych weekendów. Dwa dni czekania w deszczu na coraz bardziej szarym śniegu, żeby rozegrać jedną punktowaną serię. Gdy przestawało padać, zrywał się wiatr, i tak na przemian. Mgła była chwilami tak gęsta, że z centrum miasta nie było widać skoczni, choć stoi tuż obok. W sobotę, gdy wydawało się, że wszystko jest już na dobrej drodze, startujący tuż po Małyszu Simon Ammann z pomocą wiatru skoczył aż 213 metrów.

Sędziowie przestraszyli się, że w takich warunkach Thomas Morgenstern, który podczas treningów cały czas lądował przy linii rekordu skoczni (214,5), poleci daleko poza granicę zdrowego rozsądku. Anulowali wyniki i zaczęli od nowa. Musieli się poddać po 20 skokach, bo było jasne, że serii znów nie uda się dokończyć.

Udało się w niedzielę, konkurs wygrał Janne Ahonen przed Tomem Hilde i Andersem Jacobsenem. Morgenstern był dopiero piąty – jedyny nieudany skok w Harrachovie lider PŚ miał właśnie w punktowanej serii. Oglądała to garstka widzów, dekorację zwycięzców przeprowadzono w przyspieszonym tempie, żeby nie moknąć. Patrząc na stojącego na podium Ahonena, trudno było powiedzieć, co go bardziej cieszy: że wygrał czy że ma to już za sobą.

Niedziela - jedna seria: 1. J. Ahonen (Finlandia) 187,9 pkt (199,5 m); 2. T. Hilde 185,6 (193); 3. A. Jacobsen (obaj Norwegia) 181,2 (191); 4. D. Wasiliew (Rosja) 178,2 (191); 5. T. Morgenstern (Austria) 177,6 (188); 6. D. Lazzaroni (Francja) 175,8 (186,5); 7. J. Happonen (Finlandia) 171,8 (184); 8. M. Neumayer (Niemcy) 169,1 (185,5); 9. M. Koch (Austria) 165,0 (180); 10. J. Damjan (Słowenia) 164,9 (179,5); 11. A. Kofler (Austria) 159,6 (175,5); 12. K. Stoch 159,5 (175); ...36. A. Małysz 114,4 (144,5); 39. S. Hula (wszyscy Polska) 106,1 (138).

Klasyfikacja PŚ: 1. Morgenstern 1115 pkt, 2. Ahonen 810, 3. G. Schlierenzauer (Austria) 707, 4. Hilde 682, 5. W. Loitzl (Austria) 507, 6. A. Kuettel (Szwajcaria) 385, 7. Kofler 375, 8. S. Ammann (Szwajcaria) 356, 9. Neumayer 334, 10. A. Bardal (Norwegia) 325, ... 12. Małysz 312, 26. Stoch 110.

Miałem prawo uważać, że będzie lepiej Adam naprawdę świetnie skakał na treningach w Predazzo. Tak, jak potrafi najlepiej. Byliśmy przekonani, że forma pójdzie w górę, a tu coś takiego. Ja wiem, że on ciągle ma w głowie ten idealny skok, tylko nie potrafi go odtworzyć na skoczni. Trudno mi powiedzieć, czy lepiej było go tu w ogóle nie zabierać. Zdaję sobie sprawę, że w Polsce jest dziesięć milionów specjalistów od skoków, ale to jednak ja muszę podejmować decyzje. Kto mógł wiedzieć, że Harrachov będzie w ten weekend najgorszym z możliwych miejsc dla skoczków w kryzysie. Te problemy z pogodą, ciągłe zmiany planów, nierówne warunki najbardziej irytują właśnie tych, którzy szukają formy.Do tego niektóre decyzje jury były niezrozumiałe. W sobotę zachowali się nieostrożnie. Rozbieg był ustawiony za wysoko, choć przecież Morgenstern w serii próbnej znów był blisko rekordu skoczni.Można było przewidzieć, że wiatr z czasem będzie zmieniał się na coraz lepszy dla skoczków i tacy jak Ammann z podmuchem pod narty polecą niebezpiecznie daleko.Przy niższym rozbiegu nie byłoby kłopotów.

Dziękuje kibicom, którzy mnie wspierająJestem zaskoczony, bo w poniedziałek i we wtorek na treningach w Predazzo skakałem dobrze. Dlatego zdecydowałem się przyjechać do Harrachova. Zresztą jeszcze w piątek w hali miałem sprawdziany siły i mocy, które wypadły znakomicie. Fizycznie jestem świetnie przygotowany, ale nogi nie funkcjonują jak trzeba. Mógłbym się teraz tłumaczyć do bólu, ale sam nie wiem do końca, co idzie nie tak. Można gdybać, czy dobrze, że przyjechałem do Czech, czy nie. Gdybym był jasnowidzem, na pewno bym tego nie zrobił. Naprawdę miałem nadzieję po treningach we Włoszech, że kłopoty minęły. Dziękuję polskim kibicom za to, jak się zachowują. Pocieszają mnie, dodają otuchy. To bardzo pomaga.

not. piw.

pływanie
Bartosz Kizierowski trenerem reprezentacji Polski
Materiał Promocyjny
Jaką Vitarą na różne tereny? Przewodnik po możliwościach Suzuki
Inne sporty
Mistrzostwa Europy. Damian Żurek i Kaja Ziomek-Nogal blisko podium
Szachy
Sukces polskiego arcymistrza. Jan-Krzysztof Duda z medalem mistrzostw świata
Inne sporty
Polak płynie do USA. Ksawery Masiuk będzie trenował ze szkoleniowcem legend
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Inne sporty
Czy to najlepszy sportowiec 2024 roku? Dokonał rzeczy wyjątkowych
Materiał Promocyjny
Psychologia natychmiastowej gratyfikacji w erze cyfrowej