Jeszcze kilka dni temu pod Giewontem trzaskał mróz, a teraz jest szaro i deszczowo. Na Krupówkach chlapa, pod Wielką Krokwią jeszcze pusto, bo skocznia zamknięta do pierwszych oficjalnych treningów i dzisiejszych kwalifikacji.
W środę wieczorem krótko skakali tylko Polacy, by wyłonić dodatkowych czterech zawodników do pucharowych konkursów. Adam Małysz, Kamil Stoch, Łukasz Rutkowski i Marcin Bachleda nie musieli się kwalifikować. Łukasz Kruczek, trener polskich skoczków, słusznie uznał, że punkty PŚ to wystarczająca przepustka, by startować w Zakopanem.
Pozostałe sześć miejsc wywalczyli: Piotr Żyła, Stefan Hula, Jakub Kot, Krzysztof Miętus, Rafał Śliż i Dawid Kubacki. W sobotę Maciej Kot i Tomasz Pochwała zastąpią dwóch najsłabszych z piątkowego konkursu.
Na razie nic w Zakopanem nie przypomina o wielkim skakaniu. Kibice, którzy kiedyś tworzyli niezwykłą atmosferę już kilka dni wcześniej, zjadą zapewne do stolicy Tatr w ostatniej chwili. – Panie, to już nie te czasy co dawniej. Małysz się kończy, kończą się też skoki – mówi z zadumą w głosie miejscowy taksówkarz. Ale może nie wszyscy myślą tak jak on.
Szkoda, że optymistycznie nie nastraja też lista startowa. Zabraknie kilku znaczących postaci, m.in. zdobywcy Kryształowej Kuli w ubiegłym sezonie Austriaka Thomasa Morgensterna i jego rodaka, wicemistrza świata w lotach, Martina Kocha. A mogło być jeszcze gorzej, bo dochodziły słuchy, że nie przyjadą też Gregor Schlierenzauer i Wolfgang Loitzl. Na szczęście to były tylko plotki.