Amerykanka wygrała zjazd z przewagą ponad pół sekundy nad Gut i Włoszką Nadią Fanchini. Widziała, że Szwajcarka pojechała wcześniej bardzo dobrze, że rywalki, nawet te bardzo doświadczone, nie potrafią się zbliżyć do tego wyniku. Denerwowała się. – Pierwszy raz w życiu poprosiłam męża, by aż do startu był ze mną na górze, a nie jak zawsze czekał na mecie – opowiadała dziennikarzom.
Mąż pomógł, Lindsey Vonn jest najszybszą alpejką tych mistrzostw. Sukcesy amerykańskich kobiet w zjeździe to już pewna tradycja. Tworzyły ją przed laty Picabo Street, idolka Vonn oraz Hilary Lindh, mistrzyni świata z 1997 roku.
Zjazd i supergigant na jednych mistrzostwach wygrały wcześniej tylko Maria Walliser i Anja Paerson, która broniła złota z Aare. Szwedka w połowie poniedziałkowego zjazdu jechała nawet szybciej niż Vonn, ale przegrała z muldami.
Szwajcaria zachwyca się swoją 17-letnią wicemistrzynią, która zdobyła drugi srebrny medal mistrzostw. Drobna dziewczyna o długich blond włosach ma talent, jakiego dawno nie widziano. W Pucharze Świata startowała tylko w czterech biegach zjazdowych, ten w Val d’Isere był piąty. Na jednym z odcinków zmierzono jej czas – 104 km/godz. Nawet mistrzyni świata nie jechała tam szybciej.
Superkombinacja mężczyzn zaczęła się od skróconego zjazdu, w którym najszybszy był Aksel Lund Svindal. Norweg wyprzedzał o 0,04 s Bode Millera, następny był francuski zjazdowiec Adrien Theaux, a za nim zadziwiająco szybki slalomista Jean-Baptiste Grange.