Tak biegnie przeziębiona, zmęczona popularnością i syta sukcesów po mistrzostwach w Libercu Justyna Kowalczyk: na każdym pomiarze czasu jest najlepsza, w połowie trasy ma 13 sekund przewagi nad najgroźniejszą rywalką, a na mecie ponad 22 sekundy. Na stadion wjeżdża z uśmiechem jak na rundę honorową, nawet za metą nie wygląda na zmęczoną. [wyimek]Saarinen jest w PŚ za Polką, Majdić jeszcze przed. Następny bieg w czwartek w Trondheim[/wyimek]
To już czwarte w tym sezonie zwycięstwo Polki w Pucharze Świata, a trzecie z rzędu, jeśli doliczyć też mistrzostwa świata. I kolejny start, po którym można uwierzyć, że zwyciężanie w biegach narciarskich to najprostsza rzecz pod słońcem. Druga na mecie Charlotte Kalla, uważana niedawno za najlepszą specjalistkę od biegu na 10 km stylem dowolnym, cieszyła się po biegu, jakby go wygrała. Pierwsze miejsce było zarezerwowane dla kogoś innego.
– Nokaut? No jakoś tak wyszło. Jestem trochę zaskoczona, nie spodziewałam się takiego wyniku po chorobie – mówiła Kowalczyk za metą, przed kamerami telewizji. A pytana, czy wkrótce zamieni czerwoną kamizelkę najlepszej biegaczki na dystansach na żółtą, liderki klasyfikacji łącznej Pucharu Świata, odpowiedziała zgodnie ze swoim zwyczajem, że raczej nie. – Do końca sezonu jeszcze dwa sprinty i Petra Majdić będzie w nich mocna – tłumaczyła Polka.
Majdić wygrała sobotni sprint, zapewniła już sobie Kryształową Kulę za biegi sprinterskie i została nową liderką PŚ, ale jej przewaga nad Kowalczyk zmniejszyła się w Lahti z 83 do 71 pkt. Słowenka była dopiero 19. na 10 km, na metę wpadła wyczerpana. Jest poważnie przeziębiona, niewykluczone, że w następnym PŚ w Trondheim wystartuje tylko w sprincie, a z biegu na 30 km zrezygnuje.
Z kolei Aino Kaisa Saarinen, która w Lahti nie biegła z powodu choroby i spadła na trzecie miejsce w PŚ, zrobi wszystko, by wrócić w Trondheim do startów. Po pierwsze dlatego, że Majdić i Kowalczyk uciekają. Po drugie – w Trondheim będą biegi stylem klasycznym, a nie łyżwą, jak w Lahti. Sprint jest w najbliższy czwartek, 30 km w sobotę. Polska ekipa wyruszyła do Norwegii już wczoraj, tuż po biegu.