Otepaeae to jest jej miejsce. Estonię zawsze traktowała wyjątkowo, z wzajemnością. Uczyła się biegać, podpatrując Andrusa Veerpalu, przyjaźniła się z Kristiną Smigun, ma estońskich serwismenów.
Każdego lata przyjeżdża do Otepaeae trenować na nartorolkach, tu miała swój pierwszy klub kibica, jeszcze zanim zaczęły powstawać w Polsce. Tu pierwszy raz stanęła na podium Pucharu Świata, tutaj pierwszy raz wygrała, cztery lata temu. A potem zwyciężała też w latach 2009 i 2010.
Za każdym razem na 10 km stylem klasycznym, po trasie zaprojektowanej jak dla niej, z długimi podbiegami, ale bez trudnych zjazdów i wielu zakrętów. W sprincie, też stylem klasycznym, finał do tej pory jej uciekał. Rok w rok zajmuje w Estonii siódme miejsce.
W Otepaeae Justyna Kowalczyk wraca do startów po krótkiej przerwie na wysokogórskie zgrupowanie po Tour de Ski. To będzie jej pierwsze starcie z Marit Bjoergen od biegu na 15 km w La Clusaz, ostatnim przed świętami.
Ruszy na trasę o 10.40, pół minuty po Norweżce (wiceliderka PŚ Arianna Follis zrezygnowała ze startu, podobnie jak Marianna Longa i walcząca z tajemniczym wirusem Charlotte Kalla), ma szansę na pierwsze zwycięstwo nad nią w tym sezonie PŚ.