No skąd! Jestem bardzo zadowolony. Na pewno była tu szansa na więcej, nawet na złoto, ale popatrzcie jak skakali Austriacy. Jeszcze nie rozmawiałem z Hannu, czy popełniłem jakieś błędy. Pewnie mi powie że tak, bo on zawsze coś dojrzy. Dla niego nie ma idealnego skoku.
Nam powiedział, że zabrakło panu trochę szybkości.
Nawet jeszcze nie sprawdzałem. Ale jak tak powiedział, to na pewno tak było. Ja nie wybrzydzam. Jestem niezmiernie szczęśliwy. A przede mną jeszcze kilka konkursów i żadnego nie odpuszczę. Będę walczył.
Zaskoczył pana trochę Andreas Kofler?
Na pewno tak, choć on przecież był mocny od początku sezonu. Potem mu się trochę poplątało, nie pojechał na loty, potrenował. Myślę że zaskoczył tu wszystkich, nie tylko mnie. Ale on jest bardzo doświadczony.
Pan jeszcze bardziej. Mija 10 lat od pana pierwszego medalu MŚ.
I to jest właśnie dla mnie najcenniejsze. Różnie mi się w tym czasie wiodło, ale zawsze mnie napędzało to, żeby być wśród najlepszych, nie zawieść kibiców. Również tu w Oslo, bo Polaków było tu na trybunach chyba więcej niż Norwegów.
Jestem w Pucharze Świata od 17 lat, ciągle mocny. Szkoda że w tym sezonie tylko raz wygrałem, ale byłem często w czołowej trójce, a podium to podium. Coraz więcej mnie to kosztuje, ale się jeszcze bronię przed młodymi.
Zwycięstwa smakują teraz panu lepiej niż wtedy, gdy był pan młody i wszystko przychodziło łatwiej?
Oczywiście, i nie chodzi tylko o wiek. Ten medal smakuje wyjątkowo, bo po drodze do niego były problemy ze zdrowiem na początku sezonu, upadek w Zakopanem. Byłem wytrwały, słuchałem Hannu, nie pozwoliliśmy by coś nam pokrzyżowało plany.
Duża skocznia w Oslo, na której pan wygrywał pięć razy, już nie istnieje. Nową też da się szybko oswoić?
Nowa jest naprawdę piękna i chyba mnie lubi, bo rok temu byłem tam drugi, przeskakując z 17. miejsca po pierwszej serii.
Dotarła do pana przed konkursem informacja, że w Oslo kończy pan karierę?
Do mnie cały czas coś dociera, ktoś ciągle wyciąga jakieś informacje, nigdy niepotwierdzone przeze mnie. Zostawmy to, jestem na mistrzostwach świata, nie chcę wywoływać dodatkowych spekulacji. Potrzymam was jeszcze trochę w niepewności i powiem później.
Ale decyzję podejmie pan już w Oslo?
Decyzję już podjąłem. Dosyć dawno. Ogłoszę ją, gdy uznam to za stosowne.
Morgenstern jest nie do pokonania również na dużej skoczni?
To jest bardzo duża skocznia i myślę że jednak liczyć się będą na niej przede wszystkim ci, którzy potrafią latać.
Dla pana to dobrze, czy źle?
Zwykle te mniejsze skocznie były dla mnie łatwiejsze. Ale od paru lat już nie stawiam na mocne odbicie, i nawet nauczyłem się latać. W Vikersund byłem trzeci, pobiłem rekord życiowy, więc szanse mam. Ale najpierw drużynówka. Chyba nigdy medal w niej nie był tak realny.
Wysłuchał Paweł Wilkowicz