Rywalizację drużynową w sobotę wygrała Austria przed Norwegią, a Polacy do końca walczyli z Niemcami o trzecie miejsce. Raz jeszcze najwyższą klasę pokazał Małysz, który właśnie w Lahti dziesięć lat temu zdobył swój pierwszy medal mistrzostw świata.
To on skokiem na odległość 126,5 m wyprowadził nasz zespół na trzecie miejsce po pierwszej serii, on też odparł atak Niemca Severina Freunda na zakończenie rywalizacji.
Niemiecki skoczek poleciał 128,5 m i chyba uwierzył, że stanie wraz z kolegami na podium. Ale na Małysza tego dnia nie było siły. Nie zawiódł, skoczył 131,5 m w sytuacji, gdy było to najbardziej potrzebne.
To był Małysz, jakiego pamiętamy z najlepszych konkursów, pewny swego, do końca walczący o odległość. Nikt tego dnia nie skoczył tak daleko jak on, co dało polskiej drużynie miejsce na podium po raz czwarty w historii. Wcześniej – 9 grudnia 2001 r. w Villach (3. lokata), 21 marca 2009 r. w Planicy (2.) oraz 29 stycznia 2011 r. w Willingen (3.).
Kiedy wylądował i triumfalnie spojrzał wokół, w jego kierunku biegli już Kamil Stoch, Piotr Żyła i Tomasz Byrt. Ale z tej trójki tylko ten pierwszy zasługuje na pochwałę, pozostali skakali tego dnia przeciętnie.