– Powinniśmy zająć drugie, na Austriaków nie ma siły, są w niesamowitej formie – mówił przed rywalizacją drużynową Kamil Stoch, który w środę w Szczyrku przegrał tylko z Thomasem Morgensternem i Gregorem Schlierenzauerem.
Stoch jest zwykle ostrożny w ocenie szans, więc ta deklaracja dawała nadzieję na dobry występ Polaków. Tym bardziej że dzień wcześniej kwalifikacje do sobotniego indywidualnego konkursu wygrał Krzysztof Miętus, a Maciej Kot był trzeci.
Po pierwszych skokach rzeczywistość była przyjemna. 126 metrów Macieja Kota pozwalało wyprzedzić Austrię. Ale po drugiej kolejce wszystko wróciło do normy. Martin Koch otarł się o 130 metrów (129,5), Miętus wylądował bliżej (116,5), niż chciał, i nasi skoczkowie zajmowali drugie miejsce.
W piątek nie zawiódł tylko Kot, który w swym drugim skoku poleciał jeszcze dalej (127 m), i Polska wróciła z czwartego po pierwszej serii na drugie miejsce.
Niestety, pozostali spisali się poniżej możliwości. Szczególnie Stoch i Dawid Kubacki. O tym pierwszym mówi się, że będzie następcą Adama Małysza, ale nie zawsze wytrzymuje presję. Jego 103 metry w ostatniej próbie pogrzebało naszą drużynę. Skaczący po Stochu Rosjanin Paweł Karelin uzyskał aż 138,5 metra, Niemiec Severin Freund z obniżonego rozbiegu – 128 metrów. Na koniec klasę pokazał Morgenstern (133 m).