Puchar Świata ruszy za tydzień: w Sjusjoen, a nie w Beitostoelen Sprint w Pucharze FIS w Muonio był stylem klasycznym, a startowały przede wszystkim Finki. Ścigać się trzeba było na skrawkach zeszłorocznego śniegu. Tak brudnego, że niektóre biegaczki przypięły narty treningowe, bo szkoda im było startowych.
Muonio jest za kołem podbiegunowym, ale tegoroczna zima tu jeszcze nie dotarła. W innych miejscach ważnych dla biegaczy jest podobnie: w Bruksvallarnie, gdzie wystartują w ten weekend najlepsze Szwedki, do końca nie było wiadomo, jak długą trasę uda się zaśnieżyć, a w norweskim Beitostoelen, gdzie za tydzień miała być inauguracja Pucharu Świata, pachnie wiosną.
Dlatego Międzynarodowa Federacja Narciarska zdecydowała w piątek, że Beitostoelen wypadnie z kalendarza, a PŚ zacznie się 100 km dalej na wschód, w Sjusjoen koło Lillehammer. Trasy są tam na wysoko położonej równinie, ma na niej być w najbliższych dniach na tyle zimno, by 10 armatek śnieżnych pracujących noc w noc zdążyło zabielić pętlę, na której w sobotę kobiety pobiegną na 10 km stylem dowolnym, a w niedzielę w sztafecie. – Trasa w Sjusjoen jest utwardzona, będzie potrzeba mniej śniegu niż w Beitostoelen i to też miało znaczenie, gdy podejmowaliśmy decyzję – mówi Juerg Capol, szef biegów w FIS. Sjusjoen organizowało już Puchary Świata w kombinacji norweskiej, ale w biegach debiutuje.
Justyna Kowalczyk wyjedzie do Sjusjoen po zawodach w Muonio, gdzie trenowała przez ostatnie dni i gdzie w sobotę pobiegnie na 5 km stylem dowolnym, a w niedzielę na 5 klasycznym. Finał piątkowego sprintu Polka wygrała przed Finkami Laurą Ahervo i Anne Kylloenen. Słowaczka Alenka Prochazkova, jedna z lepszych specjalistek od sprintu, odpadła już w ćwierćfinale. Gdyby nie awaria zimy, Polka już w ten weekend mierzyłaby się z najlepszymi Norweżkami, bo przed PŚ miał być w Beitostoelen Puchar FIS.
Na pierwsze starcie z Marit Bjoergen i Therese Johaug trzeba więc poczekać jeszcze tydzień, obie Norweżki zrezygnowały ze startów w Muonio lub Bruksvallarnie, wolały treningi. Bjoergen mówi, że czuje się co najmniej tak mocna jak rok temu na inaugurację PŚ, gdy wygrała 10 km w Gaellivare. Inauguracyjne zwycięstwa to jej specjalność, z Justyną Kowalczyk jest inaczej. Polka kończy ciężkie treningi podczas przygotowań najpóźniej jak się da, zaczyna sezon mniej wypoczęta i nigdy nie obiecuje sukcesów w listopadzie. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby w pierwszych zawodach Pucharu Świata stanęła na podium.