Adam Małysz pozostał w Polskim Związku Narciarskim już tylko na pamiątkowych zdjęciach. Ci, którzy chcą się z nim skontaktować, jeszcze z przyzwyczajenia dzwonią do PZN, ale w związku odpowiadają, że są teraz lepsze adresy. Adam ostatni raz był u nich w Krakowie w marcu, tuż po pożegnaniu ze skokami. Potem go pochłonęły inne wyzwania.
Nie udało się dla niego znaleźć w polskim narciarstwie takiego zajęcia, które byłoby godne mistrza i nie przeszkadzało bardzo w życiu, które sobie wymyślił po karierze. Może uda się coś znaleźć za jakiś czas. Po kilkunastu latach współpracy trzeba też, nie ma co ukrywać, od siebie odpocząć. Przed pożegnaniem Adam zadbał jeszcze, żeby ci, którzy byli z nim w teamie Małysz, znaleźli sobie nowe miejsce w skokach.
Robert Mateja trenuje dziś kadrę młodzieżową, Maciej Maciusiak jest jego asystentem. A Hannu Lepistoe wrócił do zdrowia po problemach z sercem i choć mówi w żartach, że dziadzieje, to będzie w najbliższy weekend w Kuusamo jako komentator Eurosportu. Kwalifikacje w piątek, w sobotę konkurs drużynowy, w niedzielę indywidualny.
Bez Małysza to nie będzie to samo, ale na razie zainteresowanie skokami nie słabnie. PZN przedłużył o kolejny rok umowę z Lotosem, zostali inni sponsorzy. Związek ma jeszcze miejsce dla jednego dużego partnera, ale nie udawało się go znaleźć i wtedy, gdy Adam skakał. Nie ma też wciąż umów z TVP ani na transmisje z Pucharu Świata w skokach w Zakopanem, ani z biegów Justyny Kowalczyk w Szklarskiej Porębie, ale to raczej sprawa ostrych negocjacji w czasach kryzysu. Obie strony są skazane na porozumienie.
Finansowy spokój zapewnia PZN Justyna Kowalczyk i nadzieja na zwycięstwa Kamila Stocha. Ostatniej zimy były trzy, każde w niezwykłych okolicznościach: pierwsze w Zakopanem, w konkursie z dramatycznym upadkiem Małysza, drugie w Klingenthal, po pościgu w serii finałowej, znów w złej pogodzie, ale od skoków w takich warunkach Stoch jest specjalistą. I trzecie w Planicy, tego dnia, gdy Małysz kończył karierę.