Jak Tour wjeżdża w Dolomity, to wiadomo, że będzie jakiś eksperyment. W Toblach w porównaniu z poprzednim sezonem nie zmienił się tylko jutrzejszy sprint stylem dowolnym. Dzisiejsze 3,3 km stylem klasycznym ze startu indywidualnego (15.45, TVP 2 i Eurosport) to nowość w Tourze, a czwartkowy bieg pościgowy na 15 km dowolnym będzie po innej trasie niż rok temu. Nie po jednej długiej pętli wokół stadionu w Toblach, tylko po trzech krótszych 5-kilometrowych.
Justyna i trener Aleksander Wierietielny dowiedzieli się o tym dopiero wczoraj, tak jak i inne ekipy. Wiadomość jest znakomita: na nowej trasie jest dużo więcej podbiegów, a mniej samotnej jazdy w dół, podczas której można stracić przewagę nad grupą pościgową.
Tym ważniejszy staje się wtorkowy bieg na 3,3 km, być może ostatnia przed Val di Fiemme okazja do pokonania Marit Bjoergen. Ta konkurencja jest podobna do prologu w Oberhofie – Kowalczyk wygrała go już drugi rok z rzędu – ale jeszcze lepsza dla Polki, bo stylem klasycznym. Justyna mówi, że spodziewa się tu swojego najlepszego startu w wyścigu.
Przeciążone kolano wciąż boli, ale jak tłumaczy doktor Robert Śmigielski, w ostatnich dniach stan się nie pogarszał. – Problem nie jest większy niż na początku Touru, tak przynajmniej wynika z moich informacji. Ryzyko wycofania się? Zawsze jest, ale raczej bym się tego nie obawiał – mówi Śmigielski.
Po TdS Justyna ominie sprinty w Mediolanie i te dwa tygodnie wolnego powinny wystarczyć, by spokojnie doczekać do operacji po zakończeniu sezonu.