Przewaga w punktach Pucharu Świata jest po stronie Bjoergen – 102. Przewaga psychologiczna, od zwycięstwa w Tour de Ski – po stronie Kowalczyk.
Zanosi się na to, że ta walka rozstrzygnie się dopiero w ostatni weekend sezonu w Falun. 102 pkt przewagi to niewiele, bo do zdobycia zostało ich jeszcze (licząc z bonusami punktowymi w Rybińsku, Nowym Meście, Lahti i Oslo) ponad 1600.
Znajdzie się argument za każdą z wielkich rywalek. Polce sprzyja to, że wiele biegów do końca sezonu, począwszy od weekendu w Otepaeae (wyścigi sprinterskie w sobotę od 13.30, bieg na 10 km w niedzielę o 14.15, transmisje TVP 2 i Eurosport), będzie rozgrywanych stylem klasycznym. Ale ponieważ to szczególny sezon, bez mistrzostw świata i igrzysk, będzie dużo przerw: po startach w Estonii biegaczki dostaną wolne do 2 lutego, wolny weekend będzie też za miesiąc, po zawodach w Jakuszycach. A to sprzyja Bjoergen, dając jej czas na regenerację.
Obie, by odpocząć po Tour de Ski, zrezygnowały ze startów tydzień temu w Mediolanie. Norweżka zamierza odpuścić jeszcze jedne zawody, następne po Otepaeae: sprinty stylem dowolnym w Moskwie. – To już sprawa Bjoergen, my jedziemy – mówi „Rz" trener Aleksander Wierietielny. – To nie będzie sprint uliczny, trasy mają być w parku koło stadionu na Łużnikach, a że szykują się tam też zawody snowboardzistów, organizatorzy przygotowali całkiem spore górki – mówi Wierietielny.
Przewaga Bjoergen może się zmniejszyć już w Otepaeae, po zawodach, które Justyna lubi najbardziej. Tu traktowana jest jak rodzima gwiazda, a jej estońscy serwismeni witani jak bohaterowie. Przed rokiem pobiegły tutaj z Marit niemal na remis. Norweżka pokonała Polkę na 10 km, zyskując 20 pkt przewagi, ale Justyna zyskała 24, będąc dzień później w sprincie o sześć miejsc wyżej niż Marit.