Loty: taniec z brzytwą

Dziś w Vikersund kwalifikacje do mistrzostw świata. Rusza polowanie na kolejny rekord

Publikacja: 23.02.2012 01:52

Loty: taniec z brzytwą

Foto: ROL

Na kwalifikacje (18, TVP Sport, Eurosport) w Vikersund warto patrzeć, bo to w nich rok temu działa się historia. W jeden wieczór Johan Remen Evensen dwa razy wylatywał w przyszłość. Przekroczył granicę 240 metrów już podczas treningu, a w kwalifikacjach wyśrubował rekord świata do 246,5 m.

Tak wyglądała premiera przebudowanej skoczni, czyli zorganizowany za ponad 10 mln euro – tyle kosztowała przebudowa – zamach na Planicę. Na serię rekordów ustanawianych nieprzerwanie tylko na słoweńskim mamucie od końca lat 80. Na stojącą w cieniu Velikanki słynną tablicę, na której mocowano wielkie drewniane cyfry, układające się w kolejne rekordy. Na wspomnienia z szalonego konkursu z 2005 r., gdy te cyfry trzeba było zmieniać kilka razy, Bjoern Einar Romoeren skoczył 239 metrów, a skacowany – jak przyznał po latach – Janne Ahonen nawet 240, ale upadł, a wtedy rekord się nie liczy.

Ten wyścig Norwegów ze Słoweńcami trwa od dziesięcioleci. Inni gospodarze gigantów (jest ich teraz na świecie pięciu) już się z tej rywalizacji wypisali. W Bad Mitterndorf i Oberstdorfie wolą, żeby skoczkowie lubili ich za bezpieczeństwo lotów, a mamut w Harrachovie nie jest ani bezpieczny, ani rekordowy.

Rekordy są zresztą, jak wiadomo, nieoficjalne, bo FIS w sprawie lotów ma rozdwojenie jaźni. Z jednej strony się zgadza, by budować coraz większe skocznie, z drugiej – nie chce otwarcie przyznać, że powstają po to, żeby granice możliwości przesunąć jeszcze dalej. Gdy delegacja z Planicy przyszła do niej z planem, by się powiększyć i odwojować to, co jej zabrało Vikersund, szefowie narciarstwa nie powiedzieli nie.

Rekord ma wrócić do Słowenii w 2014 r., a na razie granice możliwości będziemy sprawdzać w Norwegii. Już w ten weekend. Latem potwora z Vikersund jeszcze udoskonalono, zmieniając nieco wyjście z progu i podkopując zeskok. Wszystko po to, by dziś i w walce o medale w piątek, sobotę (zawody indywidualne) i niedzielę (drużynówka) któryś skoczek miał szansę przekroczyć 250 metrów. Choć oficjalnie poprawki były tylko po to, żeby było bezpieczniej.

Rok temu rekordy krajów pękały co chwila (rekord Polski Adama Małysza to od roku 230,5 m) i było aż 139 lotów za granicę 200 metrów. A dla każdego skoczka to jest granica magiczna. Każdy z nich mówi, że kocha loty, choć każdy z nich też się ich boi.

– Oni wiedzą, że każdy błąd jest groźny przy tej szybkości, a przede wszystkim przy tej długości zeskoku, bo każdy, kto się przewróci, będzie na nim poniewierany dużo mocniej niż na zwykłej skoczni – mówi prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner. Technika latania różni się nieco od skakania. – W powietrzu skoczek nie jest jak poprzeczne skrzydło odstawiony od nart. On nie tyle leci na nich, ile ciągnie je za sobą, bo powietrze robi się tak twarde, że trzeba je ciąć ciałem – tłumaczy Tajner.

Trener Niemców Werner Schuster mówi, że w locie skoczek ma wrażenie, jakby wyrywało go z butów. – Technika jest inna, ale i tak decyduje serce. Podpowiada, jak wiele można zaryzykować w takim tańcu po ostrzu brzytwy – mówi Schuster. Jest kilku specjalistów od latania, ale nie zawsze wygrywają. Tytułu w Vikersund broni Simon Ammann, którego nigdy za lotnika nie uważano, podobnie jak Adama Małysza, a wygrywał konkursy. Kamil Stoch wygrał loty raz, rok temu w Planicy, w tym sezonie był już na podium w Bad Mitterndorf.

Kwalifikacje wyłonią nie 50 skoczków, jak w zwykłych konkursach, ale 40. Z nich po pierwszej piątkowej serii (konkurs o 16.30, TVP 1, Eurosport) zostanie 30 i tylko oni wystartują w następnych trzech rundach (dwie sobotnie od 16). Mistrzem zostaje ten, kto zbierze najwięcej punktów w czterech skokach. Ale i tak lepiej zapamiętany zostanie rekordzista.

Na kwalifikacje (18, TVP Sport, Eurosport) w Vikersund warto patrzeć, bo to w nich rok temu działa się historia. W jeden wieczór Johan Remen Evensen dwa razy wylatywał w przyszłość. Przekroczył granicę 240 metrów już podczas treningu, a w kwalifikacjach wyśrubował rekord świata do 246,5 m.

Tak wyglądała premiera przebudowanej skoczni, czyli zorganizowany za ponad 10 mln euro – tyle kosztowała przebudowa – zamach na Planicę. Na serię rekordów ustanawianych nieprzerwanie tylko na słoweńskim mamucie od końca lat 80. Na stojącą w cieniu Velikanki słynną tablicę, na której mocowano wielkie drewniane cyfry, układające się w kolejne rekordy. Na wspomnienia z szalonego konkursu z 2005 r., gdy te cyfry trzeba było zmieniać kilka razy, Bjoern Einar Romoeren skoczył 239 metrów, a skacowany – jak przyznał po latach – Janne Ahonen nawet 240, ale upadł, a wtedy rekord się nie liczy.

SPORT I POLITYKA
Aliszer Usmanow chce odzyskać władzę. Oligarcha Putina wraca do gry
kajakarstwo
92 medale i koniec. Rewolucja w reprezentacji Polski, odchodzi dwóch trenerów
kolarstwo
Marek Leśniewski, nowy prezes PZKol: Jestem zaprawiony w boju
Inne sporty
Wybory w Polskim Związku Kolarskim. Kto wygrał i czy prezes jest prezesem?
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Kolarstwo
Czesław Lang: Stanowisko prezesa PZKol nie jest mi do niczego potrzebne
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje