Rz: Sobota i niedziela w Lillehammer to był najgorszy weekend na skoczni, od kiedy jest pan trenerem? W dwóch konkursach tylko trzech Polaków dostało się do finałowych serii.
Łukasz Kruczek
: Nie było przyjemnie, ale różne już rzeczy przeżyłem jako trener.
Zostaliście w Norwegii na dwa dni spokojnego treningu. Już wiadomo, co w konkursach poszło nie tak?
To może nie jest stuprocentowa pewność, ale jesteśmy dużo mądrzejsi. Przede wszystkim ostatnia zmiana przepisów dotyczących kombinezonów, to, że je po sezonie letnim poszerzono o 2 centymetry (to korekta wcześniejszej zmiany przepisów nakazujących, by od tego sezonu kombinezony ściśle przylegały – piw) okazała się istotniejsza, niż przypuszczaliśmy. Nowe stroje testowaliśmy w Lillehammer podczas ostatniego tygodnia przed zawodami, gdy warunki były ekstremalnie trudne. Wiało z tyłu, bardzo mocno, co wymusza skoki pasywne, bez agresji w locie. Bo gdy wieje z tyłu, trzeba przede wszystkim dbać o wysokość. Podobny problem jak my mieli w zawodach Czesi, którzy byli z nami w ubiegłym tygodniu. I to mi podpowiada, że taka może być przyczyna.