Stoch przyznał po konkursie, że nie spodziewał się aż tak dobrych skoków. Kilkanaście dni temu był pacjentem specjalnej troski, wszyscy się nad nim pochylali, zastanawiając się, co z liderem polskich skoczków jest nie tak i czego mu trzeba: zmiany kombinezonu, zmiany trenera, zmiany przygotowań. Jeszcze tydzień temu szukał sposobu na dobre skoki w Ramsau, zamiast startować w Soczi.
Do Engelbergu przyjechał z wiarą, że będzie lepiej, bo wyleczył już poobijane w Kuusamo biodro, znalazł lepszy kombinezon, ale niczego nie obiecywał. A w sobotę od zwycięstwa dzieliła go tylko jedna dziesiąta punktu. O tyle wyprzedził go Andreas Kofler, głównie dlatego, że trener Austriaków Aleksander Pointner obniżył mu przed drugim skokiem rozbieg o jedną belkę, zyskując dzięki temu dodatkowe 3,6 pkt.
Kofler był dziewiąty po pierwszej serii, Stoch prowadził. Łukasz Kruczek niczego przed jego drugim skokiem nie zmienił. Po pierwsze, do nowych przepisów pozwalających trenerowi obniżyć rozbieg (od jednej do pięciu belek) trener Polaków od początku podchodzi dość nieufnie, po drugie, najlepszy Polski skoczek jest wolniejszy na rozbiegu od Austriaków i Niemców. Po trzecie – gdyby Kruczek obniżył, a Stoch zepsuł skok, to krytycy znowu starliby trenera kadry na proch, tak jak po pierwszych nieudanych konkursach. Teraz, po Engelbergu, już wiadomo, że czasami warto się gryźć w język, bo wiele może się zmienić w skokach przez tydzień albo dwa.
Sprawdziło się to, co mówił „Rz” po konkursach w Kuusamo Hannu Lepistoe: od upadku Stocha na treningu w Finlandii ruszyło domino: zepsuty skok w kwalifikacjach, potem w konkursie drużynowym, co uderzyło nie tylko w Stocha, ale też w całą drużynę. Ruszyło domino, a żeby je zatrzymać i odwrócić, potrzeba przede wszystkim spokoju. Łukasz Kruczek obiecywał wtedy, że uda się z tym zdążyć do Engelbergu. W sobotę w Szwajcarii nawiązał do tamtych rozmów, mówiąc, że domino właśnie się odwraca.
Przed konkursami w Szwajcarii, ostatnimi przed świętami i Turniejem Czterech Skoczni, żaden z Polaków nie był ani razu w czołowej piętnastce. W Engelbergu w sobotę oprócz Stocha w dziesiątce był również Dawid Kubacki (dziewiąty), a do finałowej serii awansowało aż pięciu. W niedzielę – czterech, tym razem najlepszy był Maciej Kot (miejsca 13), a Stoch tuż za nim.