Bitwa na uśmiechy

Narty alpejskie | Rywalizacja Tiny Maze z Lindsey Vonn ozdobi mistrzostwa świata w Schladming.

Publikacja: 04.02.2013 22:39

Słowenka Tina Maze, największa gwiazda młodego pokolenia alpejczyków

Słowenka Tina Maze, największa gwiazda młodego pokolenia alpejczyków

Foto: AFP, Jure Makovec Jure Makovec

Takie pojedynki kibice lubią. Nowa gwiazda alpejskich stoków kontra dawna mistrzyni, która wraca po kłopotach osobistych. Vonn zdobyła cztery razy wielką Kryształową Kulę, Maze jest blisko pierwszej. Jedna ma worek medali, druga jeszcze je liczy na palcach. Obie umieją zadbać o rozgłos, obie potrafią czarować dziennikarzy. Słowenka jest znana mniej, bo dopiero tej zimy tak naprawdę walczy o wielkie zwycięstwa. Zaczynające się dziś w Schladming mistrzostwa to ma być jej czas.

Pochodzi z malowniczej Črny na Koroškem w północnej Słowenii, blisko austriackiej Karyntii. Uczyła się narciarstwa na pobliskich górkach i wciąż chętnie wraca do domu rodziców, by uciec od zgiełku. Była zdolną juniorką, która przed laty najpierw mocno zaatakowała w slalomach sławną Chorwatkę, nieco starszą Janicę Kostelić.

W Pucharze Świata debiutowała w 1999 roku, pierwsze zawody wygrała trzy lata później, jeszcze była nastolatką. Stała się znaczącą postacią zawodów alpejskich, pojawiła się na podium, ale przełom przyszedł dopiero wtedy, gdy w 2008 roku odłączyła się od krajowej federacji i stworzyła własną profesjonalną ekipę, w której są obecnie dwaj włoscy trenerzy Andrea Massi i Livio Magoni oraz fizjoterapeuta i serwismen.

Wzorem innych alpejskich sław kupiła ekipie wielki dom na kółkach i jako „Team to aMAZE" (czyli „Drużyna, która zadziwia") zaczęli walkę.

Massi był trenerem ds. przygotowania fizycznego słoweńskiej kadry od 2002 roku. Włoch mocno wierzy, że trzeba iść po sukcesy drogą wytyczoną przez Lindsey Vonn – podstawa to siła i wytrzymałość poparte mocną wiarą w siebie. Nie wszystkie alpejki dają się przekonać do tak ciężkiej pracy. Maze uwierzyła i dziś może z dumą prezentować rzeźbę mięśni ramion i brzucha oraz nienaganną kondycję. Andrea Massi stał się także partnerem życiowym Tiny.

Livio Magoni prowadził kilka lat temu polską kadrę kobiecą. Pełni w ekipie rolę drugiego trenera. On także jest wyznawcą teorii, że przed treningiem na śniegu trzeba wylać litry potu latem, w siłowni i na górskich drogach. Kiedyś uprawiał również triathlon.

Z takim wsparciem Tina szybko dogoniła poprzednie sławy słoweńskiego narciarstwa. W igrzyskach w Vancouver zdobyła dwa srebrne medale (w slalomie gigancie i supergigancie), na poprzednich MŚ stanęła na najwyższym podium w gigancie. Co rok jest bliżej szczytu w PŚ. W 2010 roku była czwarta w klasyfikacji łącznej, w 2011 – trzecia, rok temu już druga. W październiku w Soelden oświadczyła: – Jestem gotowa wygrać.

Narciarstwo alpejskie wciąż pozostaje na finansowym szczycie dyscyplin zimowych. Tina korzysta z tego faktu i dzięki swemu gwiazdorskiemu statusowi już zarabia poza stokiem około 1,5 mln euro rocznie. Szwajcarska firma „Stöckli" wypłaca jej 0,5 mln euro rocznej pensji, główny sponsor Milka dorzuca kolejną sześciocyfrową kwotę. Hełm, gogle, buty narciarskie, kijki – słoweńska narciarka wyceniła sponsorom każdy element stroju.

Słowenia nie ma dziś bardziej popularnego sportowca. Porównania z Justyną Kowalczyk wydają się zasadne, choć Tina poszła nawet dalej w kreowaniu swego wizerunku i obok licznych sesji fotograficznych postanowiła także nagrywać piosenki. Rockowy utwór pod znaczącym tytułem „Moja droga to moja decyzja" stał się przebojem minionego lata.

Ten sezon należy do niej. Siedem zwycięstw, 17 razy na podium. Małą Kryształową Kulę za slalom gigant zdobyła już na pewno, o wielką walczy, przewagę ma solidną.

Lindsey Vonn jeszcze się nie poddała. Po raz pierwszy zrobiła sobie długą przerwę w Pucharze Świata, by zakończyć czteroletnie małżeństwo z Thomasem Vonnem, powrócić do pozytywnych relacji z ojcem oraz uporządkować sprawy podatkowe. Przeszła jednak infekcję jelitową, która skończyła się pobytem w szpitalu i opóźniła powrót na stoki. W Schladming Lindsey Vonn wydaje się znów pełna werwy, tym bardziej że niedawno pokonała Maze w Mariborze w slalomie gigancie. Lindsey chce wielkiego rewanżu, chce wygrać tę wojnę na uśmiechy, tym bardziej że panie się raczej nie lubią. Jedna drugiej zarzuca arogancję, w tle jest też walka o sponsorów i zainteresowanie mediów. Na dzień przed startem mistrzostw w tej dziedzinie prowadziła Vonn – nie dementowała plotek o romansie z Tigerem Woodsem oraz chodziła po austriackim ośrodku w dużej grupie ochroniarzy wynajętych przez firmę Red Bull.

Dla lokalnych kibiców rywalizacja Maze – Vonn zapewne nie będzie tak ciekawa jak bitwa Austriaków z resztą świata. Mistrzostwa świata pokaże Eurosport, początek transmisji dziś (supergigant kobiet), koniec 17 lutego (slalom mężczyzn).

Takie pojedynki kibice lubią. Nowa gwiazda alpejskich stoków kontra dawna mistrzyni, która wraca po kłopotach osobistych. Vonn zdobyła cztery razy wielką Kryształową Kulę, Maze jest blisko pierwszej. Jedna ma worek medali, druga jeszcze je liczy na palcach. Obie umieją zadbać o rozgłos, obie potrafią czarować dziennikarzy. Słowenka jest znana mniej, bo dopiero tej zimy tak naprawdę walczy o wielkie zwycięstwa. Zaczynające się dziś w Schladming mistrzostwa to ma być jej czas.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Inne sporty
Super Bowl. Wysokie loty Orłów
doping
Zielony ład w kolarstwie. Tlenek węgla oficjalnie zakazany
Inne sporty
Finał Super Bowl. Zwycięzca bierze wszystko
Inne sporty
Za bardzo lewicowy. Martin Fourcade wycofuje swoją kandydaturę
Inne sporty
Polskie kolarstwo. Nadzieja w kobietach i Stanisławie Aniołkowskim