– To był szalony, niewiarygodny tydzień. Nie spodziewałem się, że stanę tu aż trzykrotnie na najwyższym stopniu podium, to niesamowite uczucie dołączyć do legend tego sportu – cieszył się za metą Ligety.
Amerykanin jest pierwszym od 45 lat alpejczykiem, który zdobył trzy złote medale na jednych mistrzostwach. W 1968 roku cztery konkurencje wygrał w Grenoble Francuz Jean-Claude Killy, a wcześniej takie sukcesy odnosili Austriak Toni Sailer (cztery złota w 1956 i trzy lata później), Norweg Stein Eriksen (trzy w 1954 roku) i Francuz Emile Allais (trzy w roku 1937).
Ligety wypełnił amerykańskim kibicom pustkę po Lindsey Vonn, która już na początku mistrzostw uległa poważnemu wypadkowi na trasie supergiganta. On w tej konkurencji nieoczekiwanie triumfował, pokonując faworyta, mistrza olimpijskiego z Vancouver Aksela Lunda Svindala. Dołożył następnie efektowne zwycięstwo w superkombinacji.
Slalom gigant to specjalność Ligety'ego. Zaskoczenia więc nie było. Trzy razy zdobywał w tej konkurencji małą Kryształową Kulę, w tym sezonie zmierza po kolejną (w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata jest czwarty). W piątek wyprzedził Austriaka Marcela Hirschera (0,81 s) i Włocha Manfreda Moelgga (1,75 s). Czwarty ze stratą 1,79 s był Svindal.
– Mogło się wydawać, że poszło mi łatwo, ale zapewniam, że musiałem się ciężko napracować w obu przejazdach – komentował Ligety, który obronił tytuł sprzed dwóch lat.