Reklama

Celem jest medal, najlepiej złoty

Kamil Stoch o dzisiejszym konkursie na dużej skoczni, o emocjach, rytuałach i niespełnieniu.

Publikacja: 28.02.2013 00:55

Rz: Pamięta pan te dni, gdy Adam Małysz zostawał w Predazzo podwójnym mistrzem świata?

Kamil Stoch

: Nie. Oglądałem zawody. Ale pamiętam tylko, że Adam skakał daleko. Sam już wtedy startowałem, to były początki na prawdziwych skoczniach. Wiadomo, że teraz wszyscy się mnie dopytują, czy pamiętam, czy to coś znaczy, że w 2003 było tu tak radośnie, czy wierzę, że historia lubi się powtarzać. Takie bla, bla, bla. Nikt nie da mi czegokolwiek tylko dlatego, że Adam był tu mistrzem. Muszę sam na wszystko zapracować.

O tym co się zdarzyło na średniej skoczni, gdy medal uciekł po złym skoku w drugiej serii, już pan nie myśli?

Reklama
Reklama

Na początku było dużo emocji. Frustracja, złość, może nawet lekkie załamanie. Albo raczej – zniechęcenie i niesmak. Ale minęło, gdy się spokojnie nad tym zastanowiłem. Uświadomiłem sobie, że ani to moja pierwsza porażka, ani ostatnia. Nie udało się na małej, uda się na dużej.

Jest tutaj psycholog Kamil Wódka. Przygotował szybki program naprawczy?

Nie, bo nie puściły mi nerwy, nie posypałem się. Nie muszę się podnosić, odbudowywać. To był po prostu nieudany skok. Taki zawsze może się zdarzyć. Na treningu, ale niestety czasami i w konkursie.

Anders Bardal, mistrz ze średniej skoczni, opowiadał, że kiedyś też często mu się zdarzało psuć drugi skok, gdy był wysoko po pierwszej serii. Wszystko widział siedząc na belce, wszystko słyszał. Tylko na skoku nie mógł się skupić. Pan czuje coś podobnego?

Są lepsze i gorsze dni. W te lepsze wszystko idzie gładko, koncentruję się na zadaniu, cała reszta jest wyłączona. Ale są też takie dni, gdy najmniejszy szczegół rozprasza. One też są potrzebne. Na nich się uczymy.

Ma pan jakiś swój rytuał?

Reklama
Reklama

Nie, mam za każdym razem wyznaczone zadanie. Muszę sobie w głowie poukładać wszystkie techniczne szczegóły, myślę o czymś co mnie uspokaja.

Mówił pan przed sezonem, że najważniejsze cele to MŚ, konkursy w Polsce i miejsce w czołowej trójce klasyfikacji generalnej PŚ. Jest pan wszędzie blisko sukcesu, ale jednak niespełniony.

Jeszcze dorzućmy Turniej Czterech Skoczni, w którym celem było miejsce na podium, a skończyłem czwarty. W Wiśle skakałem kiepsko, w Zakopanem była szansa na zwycięstwo, a zająłem trzecie miejsce. Dobre, ale niesmak pozostał. Tutaj w pierwszym konkursie też było blisko superwyniku, a potem czegoś zabrakło. Ale już mi się nawet nie chce o tym mówić. Pójdę i będę robić swoje.

Na średniej skoczni dostrajał się pan z treningu na trening. Dopiero w dniu konkursu skoki były takie, jak trzeba. A na dużej zaskoczyło od razu. To dobra wróżba?

To daje mi spokój. Ale dobre treningi to jeszcze żadna gwarancja sukcesu.

Co pana zadowoli w konkursie?

Reklama
Reklama

Dobry... Albo nie. Nie będę się bał tego powiedzieć głośno: zadowoli mnie medal. Najlepiej złoty.

—rozmawiał Paweł Wilkowicz

Rz: Pamięta pan te dni, gdy Adam Małysz zostawał w Predazzo podwójnym mistrzem świata?

Kamil Stoch

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Reklama
Inne sporty
Ciężar życia i okruchy szczęścia. Recenzja biografii Agaty Wróbel
Inne sporty
Polski zespół pojedzie w Rajdzie Dakar Classic legendarną ciężarówką
Inne sporty
Sebastian Kawa znów triumfuje. Został mistrzem Europy
Inne sporty
Dwa medale Mateusza Maliny na igrzyskach w Chinach
Inne sporty
Szermierka i Rosja. Niebezpieczne związki
Reklama
Reklama