Rz: Pamięta pan te dni, gdy Adam Małysz zostawał w Predazzo podwójnym mistrzem świata?
Kamil Stoch
: Nie. Oglądałem zawody. Ale pamiętam tylko, że Adam skakał daleko. Sam już wtedy startowałem, to były początki na prawdziwych skoczniach. Wiadomo, że teraz wszyscy się mnie dopytują, czy pamiętam, czy to coś znaczy, że w 2003 było tu tak radośnie, czy wierzę, że historia lubi się powtarzać. Takie bla, bla, bla. Nikt nie da mi czegokolwiek tylko dlatego, że Adam był tu mistrzem. Muszę sam na wszystko zapracować.
O tym co się zdarzyło na średniej skoczni, gdy medal uciekł po złym skoku w drugiej serii, już pan nie myśli?