Korespondencja z Oberstdorfu
Po tym co zobaczyliśmy trudno mówić, że Kamil Stoch jest kandydatem do końcowego zwycięstwa. Po niezbyt udanym pierwszym skoku był dopiero 26., bardziej od miejsca zabolała strata wielu punktów do najlepszych, do szwajcarskiego mistrza już prawie 30. Druga seria przyniosła poprawę, ale zbyt małą, by mówić, że Polak wraca do rywalizacji.
O zwycięstwo walczyli inni. Wygrał Simon Ammann, jak zawsze coraz lepszy im bliżej do igrzysk. Wyprzedził Andersa Bardala oraz Petera Prevca i Thomasa Dietharta. Za nimi blisko są najlepsi Austriacy i Niemcy, Polacy – choć grupowo silni, tym razem, bez wyraźnego lidera.
A zaczęło się nieźle – pierwszy efektowny skok konkursu, po którym belka poszła w dół od razu o dwa stopnie, oddał Klemens Murańka – 141,5 m. Po tej zmianie Austriak Michael Hayboeck uzyskał 131 m, ale wyprzedził Polaka, a sędziowie powinni żałować, że nie uwierzyli, iż to nie wiatr poniósł Klemensa, tylko ambicja i umiejętności. Ze skróconego rozbiegu zaczęły się próby słabe, podmuchy w plecy jeszcze dodatkowo je psuły.
Tyle dobrego, że sędziowie szybko się spostrzegli, podnieśli belkę i emocje wróciły. Po próbach Macieja Kota, Piotra Żyły, Krzysztofa Bieguna i Jana Ziobro można było się cieszyć, że Polacy jeden po drugim awansowali do drugiej serii, ale poza Murańką, nie wygrywali z rywalami efektownie.Awans to jednak awans, kto będzie pamiętał, że Kota od Richarda Freitaga dzieliło 1,1 pkt, a Bieguna od Gregora Deschwandena 1,5 pkt.