Walka o zaznaczenie swojej obecności w zimowych igrzyskach toczy się na różnych frontach. Jednym z nich jest szukanie usprawiedliwienia dla zmiany obywatelstwa przez przyszłego reprezentanta. Tak było w przypadku Elise Pellegrin, wychowanej we Francji alpejki mającej wystąpić w olimpijskim slalomie i slalomie gigancie. Prawnuczka Maltańczyka, który przed laty wyjechał do pracy w kraju nad Loarą, pokonała właśnie tę samą drogę w przeciwnym kierunku. Przed niespełna dwoma laty po raz pierwszy odwiedziła kraj przodków i, jak mówi, zakochała się w nim. A że znajdowała się w drugiej setce krajowej klasyfikacji, Francuski Komitet Olimpijski nie stawał na drodze tego uczucia. Dzięki czemu MKOl mógł odstąpić od trzyletniego okresu, który zazwyczaj dzieli moment zmiany obywatelstwa od pierwszych startów w nowych barwach.
Miłość Elise do nowej ojczyzny zostanie chyba odwzajemniona – w końcu dzięki niej 400 tysięcy Maltańczyków doświadczy olimpijskich uniesień. Oczekiwania nie mogą być duże – wielkim sukcesem Pellegrin byłby awans do drugiego przejazdu. Podczas zeszłorocznych mistrzostw świata w Schladming alpejka – już w czerwono-białych barwach – zajęła miejsca w siódmej dziesiątce.
Na alpejczyków stawiają też kraje zupełnie nie alpejskie. Sąsiadujący z Indonezją Timor Wschodni także wspiera się tu francuskim importem. Yohan Goutt Goncalves jest synem Francuza i mieszkanki Timoru.
„Chciałbym pokazać światu inną stronę kraju, kojarzonego z wojną i biedą" - pisze o swoich planach 20-letni narciarz. Pierwszym krokiem tego planu miał być właśnie olimpijski start Goncalvesa pod flagą byłej portugalskiej prowincji. O tym, czy olimpijska obecność Timoru Wschodniego na olimpijskich zostanie zauważona trudno wyrokować. W dniu Święta Trzech Króli Goncalves zajął 14. miejsce w zawodach FIS organizowanych w irańskim kurorcie Darbandsar, na północ od Teheranu. To, jak do tej pory, jego największe osiągnięcie. Oba przejazdy slalomu giganta ukończyło wówczas 19 z 60 zawodników, w znakomitej większości z Bliskiego Wschodu.
W narciarstwo zjazdowe uwierzyli także działacze z Zimbabwe. Ostatnie znaczniejsze opady śniegu w kraju odnotowano w 1935 roku na wysokości 2500 m n.p.m. Jednak Luke Steyn, choć urodził się w Harare, zimy spędzał w Europie i tu nauczył się jeździć. Kolejnym etapem doskonalenia umiejętności narciarskich były treningi z drużyną Uniwersytetu Kolorado, gdzie rozpoczął studia. Aby poświęcić się przygotowaniom olimpijskim wziął roczny urlop i przyjął stypendium sportowe od rządu Zimbabwe.