- Spodziewałem się więcej, chociaż miałem przed tym biegiem niepokój związany z kontuzją stopy, którą odniosła 19 stycznia. Wyraźnie było widać, że pod koniec pierwszej części klasyka Justyna była zmęczona. Gdy jest w najlepszej dyspozycji, ma w sobie dużo dynamiki, a tutaj była spowolniona. Potem ten drobny upadek przy zmianie nart spowodował, że grupka jej odeszła i nie mogła jej już potem dogonić. A potem już zrezygnowała i pilnowała tego szóstego miejsca - powiedział po wyścigu Tajner. Postawę naszej zawodniczki skomentowali także komentator Eurosportu Bogdan Chruścicki i jej pierwszy trener Stanisław Mrowca.
Justyna Kowalczyk nie kryła żalu do osób, które krytycznie oceniły jej występ. Nasza zawodniczka do Soczi pojechała z kontuzją stopy. Dokładne badanie przeprowadzone miały zostać dopiero po dzisiejszym biegu. Z tego powodu krytyki, jaka na nią spadła, zdecydowała się na przeprowadzenia badan i pokazanie wyników. Prześwietlenie wykazało wielowarstwowe złamanie, jednak Polka nie zamierzała rezygnować z udziału w kolejnych startach.
Dziś Polka pewnie sięgnęła po drugie olimpijskie złoto w karierze. W swojej koronnej konkurencji, biegu na 10 kilometrów stylem klasycznym, nie dała szans rywalkom, wyprzedzając drugą na mecie Szwedkę Charlotte Kallę o ponad 18 sekund.
Po wyścigu Apoloniusz Tajner odpowiedział na pytanie, czy zamierza przeprosić Kowalczyk za wypowiedziane słowa. - Z jakiej racji przeprosiny? Nie o tym powinniśmy mówić. Nie czuję się zobowiązany do tego, żeby odpowiadać na takie pytania - powiedział w rozmowie z telewizją TVN24.
- To był cudowny bieg. Kontuzja została opanowana. Doktor Stanisław Szymanik bardzo troskliwie się Justyną zajął podczas treningów i zawodów. To miejsce było znieczulane, więc nie sprawiało dyskomfortu podczas biegu - dodał Tajner