Reklama
Rozwiń

Luz i spokój mistrza

Kamil Stoch w sobotę chce wskoczyć do historii polskiego sportu.

Publikacja: 14.02.2014 23:41

Korespondencja ?z Soczi

Wszystko gotowe, można zaczynać. Miejsce: kaukaska góra Aibga, duża skocznia olimpijska. Czas: sobota, 18.30 w Polsce. Kwalifikacje minęły spokojnie, wygrał je Austriak Michael Hayboeck przed parą z Japonii – Daiki Ito i Reruhi Shimizu. Polska trójka: Maciej Kot (9. miejsce), Jan Ziobro (13.) i Piotr Żyła (27.) też jest w konkursie głównym.

Stoch skakał, tak jak na mistrza przystało, tylko raz a dobrze. Błysnął, co tu się asekurować, na medal. Odległość 136 m podczas serii próbnej była dla innych nieosiągalna, więc po naradzie z trenerem Łukaszem Kruczkiem zapadła decyzja, że drugi raz próbować już nie trzeba. Mistrz jest nastrojony, jak należy, a ewentualną drobną kosmetykę można przełożyć na sobotę.

Ale nie tylko na tym skoku budujemy polski optymizm przed drugim konkursem indywidualnym. Każdy widzi, że mistrz z mniejszej skoczni zachowuje olimpijską pogodę ducha, spokój i luz. Szumu w głowie nie ma. Forma jest. Skręcenie łokcia po środowym upadku nie ma znaczenia, choć nam od wieków wydaje się, że lepsze zwycięstwo w cierpieniu niż takie po prostu, z powodu pełnej fachowości w działaniu.

Konkurs znów będzie w porze nocnej, więc już zawsze tak będziemy wspominać Esto-Sadok, Ruskie Gorki i górę Aibga: biel śniegu, oślepiające światła reflektorów, szum maszyn do produkcji mokrego śniegu (przerabiają wodę całą dobę, bo trzeba podłoża także do pobliskiej trasy biegowej dla dwuboistów). No i długie betonowe schody, na których wolontariuszki kierują ruchem w górę i dół.

Wszyscy widzą, że Kamil Stoch po zdobyciu pierwszego złota niezmiennie zachowuje pogodę ducha

Pozostali Polacy skakali w normie. Maciej Kot wciąż blisko najlepszych, za nim Jan Ziobro, już wyleczony z krótkotrwałych problemów żołądkowych. Trochę niepewności dotyczy Piotra Żyły, który przywrócony przez trenerów na belkę startową, poprawiał się w czwartek ze skoku na skok, ale w piątek nieco się pogorszył, choć nie aż tak, by bać się o awans do konkursu głównego.

Wiatr trochę zawiewał, jak zawsze z prawej (patrząc od dołu), wiemy, że na Ruskich Gorkach tak bywa. W opowieści, jak to naukowcy rosyjscy wynaleźli za północnym grzbietem góry Aibga najspokojniejsze w okolicy miejsce do skoków na nartach, nikt nie chce już wierzyć.

Nasze zapatrzenie w Kamila Stocha nie powoduje, że nie dostrzegamy konkurencji. Nie ma co czarować, silni pozostali silni, choć niemal każda drużyna ma swoje kłopoty.

Słoweńcy niecierpliwie czekali na to, jak po upadku na mniejszej skoczni pozbiera się Robert Kranjec. W czwartek skakał ostrożnie, dwa razy ledwie przekroczył 120 m. W piątek było już 127 m w kwalifikacjach. Odetchnęli. – Z powodu zabezpieczenia lewego kolana skok czuje się zupełnie inaczej. Mówiąc uczciwie, nie wiem, jak się przygotowywać. Trzeba uważać, by nie pogorszyć stanu nogi – mówił Kranjec. Odpoczynek może nie przyniósł mu wielkiej ulgi, ale poprawę długości skoków na pewno. W odwodzie jest wciąż Peter Prevc, to jeden z tych, którzy będą przeszkadzać Stochowi w locie do podium.

U Austriaków chyba więcej nerwów, bo z jednej strony Thomas Morgenstern mówi uczciwie, że walczy ze skoczniami i strachem, dwa ciężkie upadki jednej zimy kazały mu zacząć myśleć o odwrocie ze sportu. Żadnych ważnych decyzji jeszcze nie podjął (poza rezygnacją z mistrzostw świata w lotach w Harrachovie), ale gdy twierdzi, że treningowy skok przy bocznym wietrze wydawał mu się wiecznością, to sygnał jest wyraźny.

Problem jest też z frustracją Gregora Schlierenzauera. Skoczek nie może zrozumieć, dlaczego pierwszy konkurs poszedł tak źle, szuka winnych i, zdaje się, znalazł – Alexandra Pointnera. – Trenerzy muszą wiedzieć, dlaczego ich rady nie podziałały. Przecież robiłem tylko to, co kazali – oświadczył dziennikarzom.

Małe wojenki skoczka z trenerem kadry trwają już jakiś czas, tym razem rzecz chyba w tym, że w Soczi nie ma zaufanego szkoleniowca Gregora – Markusa Maurbergera. Nie pojechał on do Soczi z powodu ograniczeń liczbowych ekipy Austrii.

Swoją drogą Schlierenzauer od dawna żyje w zamkniętym świecie, który tworzą nie tylko Maurberger, ale także były trener kadry kobiecej Gerald Daringer, były skoczek Balthasar Schneider (odpowiedzialny za sprzęt) oraz dwóch doradców specjalnych, którzy koordynują spotkania sportowca z mediami. O tym problemie trener Pointner wypowiedział się cierpko: – Schlieri może przecież znów przyciągnąć uwagę – poprzez lepsze skoki...

Austria ma jednak młodych: Hayboecka i Dietharta, więc trener bać się fochów gwiazdora nie musi.

U Niemców więcej optymizmu. Trener Werner Schuster, jak Łukasz Kruczek, zmienił jednego skoczka. Andreas Wank do rezerwy, debiutant Marinus Kraus do akcji. I Kraus był najlepszy z ekipy w kwalifikacjach. Severin Freund też mocny. Podobnie jak Stoch i Noriaki Kasai zdecydował się zostawić energię na skoki w sobotę.

Innych wieści z Ruskich Gorek już chyba przesyłać nie trzeba. Wypada tylko poczekać do sobotniego wieczora i patrzeć z nadzieją, jak znakomity polski skoczek po raz drugi powie światu: – Przybyłem, skoczyłem, zwyciężyłem.

Inne sporty
Czy to najlepszy sportowiec 2024 roku? Dokonał rzeczy wyjątkowych
Inne sporty
Tomasz Chamera: Za wizerunek PKOl odpowiada jego prezes
pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Rekordowa impreza reprezentacji Polski
Pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Kolejne medale i polskie rekordy w Budapeszcie
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Inne sporty
Kolarstwo. Zakażą stosowania tlenku węgla?
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku