Justyna Kowalczyk wkrótce po sprinterskim biegu eliminacyjnym pokazała na Facebooku zdjęcie dwóch różnych butów biegowych z komentarzem: „No tego jeszcze nie grali; -) 10 min przed startem odpadła mi... pięta w bucie! Trzeba było szybko coś zorganizować. Tak abstrakcyjne, że aż śmieszne: -) I żeby jasne było: to znacząco na mój wynik nie wpłynęło".
Polka rzeczywiście pobiegła za słabo, by awansować do ćwierćfinału, styl dowolny na razie jej nie służy, była 37., tuż za nią znalazła się Sylwia Jaśkowiec, przed obiema, lepsze, 25. miejsce wywalczyła Ewelina Marcisz, która mimo widocznej ambicji, nie dobiegła jednak do półfinału. Pierwsze punkty PŚ jednak ma.
Sprint kobiet Norweżki opanowały jak chciały: osiem (na dwanaście miejsc) biegło w półfinałach, cztery w finałach, ale królowa sprintu na razie jest tylko jedna – Marit Bjoergen prowadziła w zasadzie od startu do mety. O drugie miejsce biły się do końca Celine Brun-Lie i Heidi Weng. Małą niespodzianką był brak w finale mistrzyni olimpijskiej Ingvild Flugstad Oestberg.
Przed drugim etapem touru w Lillehammer, czyli biegiem na 5 km stylem dowolnym, Bjoergen ma 6,3 s przewagi nad Brun-Lie, 9,3 s nad Weng. Therese Johaug traci do liderki 32,4 s, Charlotte Kalla 36,4, Marcisz 38,2, a Kowalczyk 41,2 s – to wyniki sprintu przeliczone z bonifikatami. Ciąg dalszy w sobotę o 10. rano (transmisje w TVP 2 i Eurosporcie).
Wśród mężczyzn scenariusz sprintu był podobny, w finale biegło trzech Norwegów, dwóch stanęło na podium. Pierwszy był Paal Golberg, trzeci Finn Haagen Krogh, rozdzielił ich Rosjanin Aleksiej Pietuchow. Kandydaci do końcowego zwycięstwa w trzydniowym cyklu jednak trochę stracili: Petter Northug odpadł w półfinale, Martin Sundby w ćwierćfinale, a Dario Cologna i Aleksander Legkow nie zakwalifikowali się do sprinterskich biegów pucharowych.