Bjoergen w imperialnym stylu wygrała sprint, przed koleżankami z reprezentacji: Heidi Weng i Ingvild Flugstad Oestberg. Była zdecydowanie najszybsza w eliminacjach i trzech kolejnych biegach – od ćwierćfinału do finału.
Klasyfikacja kobiecej części Tour de Ski nie zmieniła się wiele, tylko przewaga liderki nad następnymi znów wzrosła, nad Therese Johaug wynosi już ponad 2 minuty. W Pucharze Świata różnice są jeszcze większe, brakuje już tylko kilku takich startów i Bjoergen będzie musiała szykować miejsce na półce na wielką Kryształową Kulę.
Emocje związane ze startem Justyny Kowalczyk skończyły się na ćwierćfinale. Polka zajęła dość szczęśliwe, 30. miejsce w kwalifikacjach, kilkanaście sekund za zwycięską Bjoergen. Ale umiarkowany postęp jest: we wcześniejszych sprintach stylem dowolnym tej zimy pani Justyna w kwalifikacjach odpadała.
W ćwierćfinale biegła z liderką Tour de Ski, ale bardzo rozsądnie uznała, że równej walki nie będzie, więc skupiła się na zdobyciu drugiego miejsca, które też mogło dać półfinał. Plan się nie powiódł, szybsza na mecie była Rosjanka Jewgienia Szapowałowa.
Pozostało liczyć na awans w dwójce „szczęśliwych przegranych". Do ostatniego biegu wydawało się to możliwe (Kowalczyk pobiegła 10 sekund szybciej niż w eliminacjach), lecz Amerykanka Kikkan Randall miała lepszy czas, zepchnęła Polkę poza półfinały, na 15. pozycję. Sylwia Jaśkowiec była 25. w eliminacjach, w swym ćwierćfinale ostatnia, w sumie 28.