W piątek o 8.30 eliminacje sprintu stylem klasycznym, o 11.00 finały. W sobotę od 6.30 bieg łączony 7,5+7,5 km – to program polskiej biegaczki na rekonesans olimpijski w Korei Płd. W niedzielę podczas sprintu drużynowego stylem łyżwowym Polek nie będzie.
Próba przedolimpijska, nawet jako zawody Pucharu Świata, nie ma dużej mocy przyciągania dla wielu sław biegania. Justyna Kowalczyk ma jednak własny oryginalny plan przygotowań do mistrzostw świata w Lahti oraz przyszłorocznych igrzysk i za skandynawskimi trendami nie podąża.
Po biegach w Lillehammer przerwała na początku grudnia starty pucharowe, ruszyła w świat za formą, jechała zatem powoli do Pjongczang przez włoskie i szwajcarskie Alpy, słowackie Tatry, sprawdziła mistrzowskie trasy w Lahti, przejechała pagórki w Raubiczach na Białorusi i wróciła do pracy na olimpijskie tory w Soczi.
W Pjongczang wybrała ze znanych względów biegi stylem klasycznym (z wtrętem łyżwowym w sobotę, poniekąd z musu). Jeśli zdrowie pozwoli (relacje w mediach społecznościowych wskazują, że pozwala), to polscy kibice mogą zobaczyć ciekawe sceny w koreańskich plenerach olimpijskich, tym bardziej, że wielkich rywalek pani Justyny raczej nie będzie.
Z tych, które niekiedy pokazują się w biegach Pucharu Świata pojawią się niezłe Amerykanki Ida Sargent i Sophie Caldwell, jest spora grupa Słowenek z Katją Viznar na czele. Norweżki – kadra B, może nawet C (trwają właśnie mistrzostwa Norwegii, Marit Bjoergen w czwartek efektownie wygrała w Lygna pierwszą konkurencję – 10 km st. klasycznym), podobnie Szwedki i Finki (z jednym wyjątkiem, wystartuje Mona-Liisa Nousiainen, z domu Malvalehto).