Na torze Max Verstappen pokonał Lewisa Hamiltona, ale kuriozalne okoliczności skłoniły zespół Mercedesa najpierw do oprotestowania sędziowskich decyzji, a następnie – po ich odrzuceniu – do złożenia apelacji. Sezon może zakończyć się przed Trybunałem Apelacyjnym Międzynarodowej Federacji Samochodowej.
Obaj kierowcy zasłużyli na ostateczny sukces. W finałowej odsłonie lepsze tempo – jak właściwie w całej końcówce rywalizacji – miał Hamilton, natomiast pierwsza część zmagań należała do Verstappena, który na półmetku miał aż 33 pkt przewagi.
Później nie ze swojej winy, po kolizjach z kierowcami Mercedesa, nie dojechał do mety w Wielkiej Brytanii i na Węgrzech, a jeszcze w pierwszej fazie sezonu kolejnej wygranej pozbawiła go rozerwana opona na ulicach Baku. Hamilton miał więcej szczęścia, kiedy dzięki czerwonym flagom w paru wyścigach wracał do gry (Imola) albo mechanicy naprawiali uszkodzenia jego samochodu (Silverstone).
Błędy sędziów
W Abu Zabi, kiedy po kraksie Nicholasa Latifiego z Williamsa zarządzono neutralizację, Red Bull ściągnął Verstappena po świeże, miękkie opony – a Hamilton musiał zostać na mocno zużytym komplecie twardego ogumienia. Do mety pozostawało niewiele okrążeń, a pomiędzy Hamiltonem i Verstappenem jechało pięciu zdublowanych kierowców. W normalnych warunkach dyrekcja wyścigu wydaje polecenie, aby wszyscy maruderzy wyprzedzili liderów i samochód bezpieczeństwa, by nie przeszkadzać czołówce w walce o najwyższe pozycje. Teraz brakowało jednak czasu, by wykonać taką procedurę i początkowo zarządzono, by zdublowani kierowcy pozostali na swoich miejscach.
Chwilę później w eter poszedł inny, niecodzienny komunikat: wyprzedzić lidera i samochód bezpieczeństwa mieli tylko ci zdublowani kierowcy, którzy znajdowali się między Hamiltonem i Verstappenem. Poza nimi postawali jeszcze trzej maruderzy i oni musieli pozostać na swoich miejscach.