Ma za sobą ciekawą karierę amatorską: trzykrotnie uczestniczył w mistrzostwach świata, jest olimpijczykiem z Rio (2016), zdobył też srebro Igrzysk Wspólnoty Brytyjskiej. W finale tej imprezy cztery lata temu przegrał ze zdolnym pięściarzem z Nowej Zelandii Davidem Nyiką, który rok temu na igrzyskach olimpijskich w Tokio zdobył brązowy medal.
Whateley na amatorskich ringach stoczył 98 walk, z których zdecydowaną większość wygrał i nigdy nie przegrał przed czasem. Był już w Polsce, pięć lat temu walczył w Turnieju Feliksa Stamma w Warszawie i przegrał z Francuzem Paulem Omba Biongolo, tym samym, który w amatorskiej walce pokonał też Masternaka.
Teraz Whateley liczy na sukces i wierzy, że to on zmierzy się w starciu o pas IBF z Opetaią, z którym, jak twierdzi, nie jest mu po drodze. Mówiąc krótko, nie przepadają za sobą i taka walka cieszyłaby się w Australii dużym zainteresowaniem. Opetaia wygrał w tym roku z Łotyszem Mairisem Briedisem, odebrał mu pas IBF, i teraz to on rozdaje karty.
Masternak jak zwykle jest perfekcyjnie przygotowany, zna swoje atuty i ma świadomość, że jeśli będzie z nich korzystał, to powinien wygrać.
W polskim boksie waga junior ciężka (cruiser) zawsze miała pięściarzy na wysokim poziomie. Dwa razy mistrzowskie pasy zdobywał Krzysztof „Diablo” Włodarczyk (zobaczymy jego powrót w Nosalowym Dworze), mistrzami świata byli też Tomasz Adamek i Krzysztof Głowacki. O tytuły dwukrotnie bił się Michał Cieślak, ale obie walki przegrał. Masternak zdaje sobie sprawę, co dla niego oznacza sobotni pojedynek. – Nie ma dla mnie znaczenia, że jestem faworytem bukmacherów. Najważniejsze, że mam za sobą dobry obóz przygotowawczy, dobre sparingi i jestem zdrowy. Teraz wszystko w moich rękach i głowie – mówił Masternak w ostatnich wywiadach.
Bardzo prawdopodobne, że to on zejdzie z ringu jako zwycięzca. Jest faworytem, nie tylko bukmacherów.