Wilder zaczął bardzo agresywnie, licznymi ciosami na korpus rywala. "Gypsy king" z kolei starał się zachować spokój, czekając na swoją szansę. W drugiej rundzie Fury nieco się rozkręcił, ale w ringu było więcej "brudnego" boksu i klinczu. Brytyjczyk zdołał kilka razy trafić przeciwnika - pisze Onet.
W trzeciej rundzie najpierw Wilder kilka razy niebezpiecznie trafił Brytyjczyka, ale wkrótce posłał go na deski. Wydawało się, że to początek końca Amerykanina. Fury nie rzucił się w czwartym starciu od pierwszych sekund, zachowując zimną krew, starał się narzucić swoje tempo. Wilder wrócił do żywych i trafił Tysona mocnym ciosem. Po chwili Brytyjczyk znów leżał na deskach. "Króla cyganów" od porażki uchronił gong.
Czytaj więcej
Trzecia walka Tysona Fury'ego z Deontayem Wilderem w sobotę. Fury broni tytułu mistrza świata WBC, który odebrał Wilderowi w lutym ubiegłego roku.
Potem "Bronze
bomber" agresywnie ruszył na Fury'ego. W siódmej
rundzie ponownie było blisko, aby Amerykanin wylądował na deskach.
Natarcia Tysona Fury'ego były bardzo stanowcze. Z kolei "Bronze bomber" z
minuty na minutę słabł fizycznie. Przed
wejściem do dziewiątej odsłony w narożniku Amerykanina zjawił się
lekarz, po chwili konsultacji pozwolił mu dalej uczestniczyć w walce.
W dziesiątej rundzie "Gypsy king" trafił rywala obszernym prawym. Ten padł na kolana, a sędzia musiał go liczyć. Fury postanowił, że to czas na wykończenie przeciwnika, ale Wilder utrzymywał się na nogach. W ostatnich sekundach zepchnął Brytyjczyka do głębokiej defensywy.