Wirus „przerwy na kadrę" zaczyna zbierać żniwa, zanim jeszcze wybrańcy Jerzego Brzęczka zdążyli się zjechać do katowickiego hotelu Metropol, gdzie przez najbliższe dni przygotowywać się będą do meczów w Chorzowie z Portugalią (czwartek) i Włochami (niedziela). Szefowie Wisły Płock jako pierwsi skorzystali z niespisanej nigdzie zasady, że mecze kadry to najlepszy moment na wymianę trenera. Ich zespół przegrał w sobotę w Szczecinie aż 0:4, a już w niedzielę dyrektor sportowy klubu z Mazowsza Łukasz Masłowski potwierdził na Twitterze krążącą od rana plotkę, iż Dariusz Dźwigała został zwolniony i nie jest trenerem Wisły.
Masłowski dodał także, że jeśli drużyna nie zrobi postępu pod rządami nowego szkoleniowca, sam „położy głowę pod topór". Dość odważna deklaracja. Bo Wisła, która przecież była rewelacją poprzedniego sezonu, ma bardzo wysoko zawieszoną poprzeczkę. Mimo iż z zespołu, który tak zachwycał kibiców w poprzedniej edycji ekstraklasy, niewiele zostało.
Przede wszystkim odszedł Jerzy Brzęczek, który dostał propozycję nie do odrzucenia i został następcą Adama Nawałki w reprezentacji. Do włoskiej Atalanty Bergamo trafił Arkadiusz Reca, za którego Wisła dostała rekordowe 4 miliony euro. To było ponadczterokrotne przebicie dotychczasowego najdroższego transferu klubu z Płocka. Wcześniej za 900 tysięcy euro do francuskiego Auxerre odszedł Ireneusz Jeleń. Działo się to jednak ponad dekadę temu, a konkretnie latem 2006 roku, a więc w kompletnie innej rzeczywistości. Odejście Recy i trenera to nie był jednak koniec płockiego exodusu – do Legii wrócił z wypożyczenia Konrad Michalak. Skrzydłowy, który imponował szybkością i dynamiką, w Warszawie się co prawda nie przebił i pozbyto się go z Legii, ale tym razem nie trafił znów do Płocka, tylko do Gdańska, do Lechii. W stolicy zakotwiczył inny zawodnik, który stanowił o sile ofensywnej Wisły Płock jeszcze w poprzednim sezonie; mowa oczywiście o Jose Kante.
Naturalnie nikt w Płocku nie wymagał od Dźwigały powtórki wyniku Brzęczka, czyli miejsca tuż poza ligowym podium. Masłowski jest naprawdę człowiekiem, który twardo stąpa po ziemi i doskonale wie, iż na podobny sezon jak poprzedni przyjdzie jeszcze w Wiśle poczekać. Niemniej jednak drużyna Dźwigały, mimo iż zaliczyła jeden z najbardziej spektakularnych występów w obecnie trwających rozgrywkach (rozbiła przy Łazienkowskiej Legię aż 1:4), od kilku tygodni zaczynała się niepokojąco osuwać w przeciętność.
Od momentu triumfu w stolicy Wisła Płock nie wygrała już żadnego meczu w lidze. Najpierw przyszły dwa remisy, a następnie trzy kolejne porażki, z bilansem bramkowym osiem straconych i zaledwie jeden gol strzelony. Po klęsce w Szczecinie uznano jednak, iż potrzeba radykalnych kroków.