PKO BP Ekstraklasa awansowała właśnie na 17. miejsce w Europie. Nie zatrzymujecie się?
Dzięki dobrym występom Legii i Jagiellonii w Lidze Konferencji dostaliśmy wspaniały prezent na święta. Wyniki z ostatnich lat pokazują, że dwa zespoły mocno punktujące w Europie dają realną szansę awansu na 15. miejsce w rankingu UEFA, co od kilku lat jest naszym celem średnioterminowym. Mam nadzieję, że to się wydarzy w nieodległej przyszłości, bo mielibyśmy wówczas aż pięć drużyn w pucharach: dwie w eliminacjach Ligi Mistrzów, jedną w Lidze Europy oraz dwie w Lidze Konferencji, i to z dużo łatwiejszą ścieżką awansu.
Przed wami są m.in. Szwajcarzy, Szkoci, Duńczycy. Kogo może być najłatwiej przeskoczyć?
Każda z tych lig jest mocna. O piętnastkę stoczymy bój ze Szwajcarami i Duńczykami, bowiem Szkoci – z mocnymi Celtikiem oraz Rangersami – zapewne będą punktować nieco lepiej. Ale żeby w ogóle doszło do realizacji planów, musieliśmy sporo obszarów zreformować, także jako spółka ligowa.
Czytaj więcej
Średnia frekwencja na meczach Ekstraklasy przez dziesięć lat wzrosła o połowę – do 12 575 kibiców. Lider, Lech Poznań, jest już bliski 30 tys. widzów na mecz.
Co się zmieniło?
Choćby system podziału pieniędzy. Ten, który wprowadziliśmy kilka lat temu, powoduje, że mamy więcej mocnych drużyn w pucharach, bo zasady podziału środków mają właśnie wspierać pucharowiczów. Dodatkowo umożliwiamy im przekładanie do dwóch meczów w lipcu i sierpniu, kiedy grają w eliminacjach. Poza tym nasi reprezentanci w Europie mają o tej porze roku ciut łatwiejszy kalendarz – dbamy, żeby nie mieli dalekich wyjazdów.
Szwajcarzy podobno ostatnio pytali was o doświadczenia?
Mieliśmy kilka wizytacji, najpierw przy okazji meczu w Białymstoku przyjechała delegacja z Norwegii, a ostatnio pojawiła się u nas praktycznie cała liga szwajcarska. Były całodzienne warsztaty, w których brało udział około 20 osób. Konkurujemy na boisku, ale wymieniamy się doświadczeniami. Cieszy, że przedstawiciele Europy Zachodniej widzą, jak się rozwinęliśmy i jakie mamy pomysły. Gratulują nam wzrostów frekwencji i przychodów z praw mediowych. Obecny kontrakt z Canal+ gwarantuje 1,3 mld zł, co oznacza 30 proc. więcej niż w ramach wcześniejszej umowy. W Europie takich zwyżek się nie notuje, a czasami trend jest odwrotny, choćby w przypadku Francji.