Pech Marii Szarapowej dał Polce miejsce w drabince turnieju głównego mimo porażki w ostatniej rundzie eliminacji. Agnieszka Radwańska – lucky loser, czyli szczęśliwa przegrana, wciąż gra dobrze i szczęśliwie. Lista tenisistek pokonanych przez nią powiększyła się w czwartek o kolejne znane nazwisko.
Wynik i czas trwania meczu (1 godzina i 18 minut) mówi trochę o rywalizacji Polki ze Słowaczką, ale nie pokazuje emocji towarzyszących spotkaniu, nie odzwierciedla kilku zaciętych gemów, zwłaszcza przedostatniego, w którym tenisistka z Krakowa przegrywała przy własnym serwisie 0-40, a następnie pięknie wygrała pięć kolejnych piłek.
Takie zdarzenia nie są wcale rzadkie, nawet gdy gra tak dobra tenisistka jak Hantuchova. Jej tenis, pozbawiony potężnego serwisu, jest dość wygodny dla Polki. Danieli zaczęły drżeć ręce, przede wszystkim gdy broniła się przed porażką. Tłumaczyła się przeziębieniem.
– Z trudem łapałam oddech między punktami. Walczę z chorobą od kilku dni, nie zostało mi dziś wiele energii. Czułam się już bardzo zmęczona – mówiła Słowaczka, dla której porażka w Zurychu może się okazać bardzo kosztowna, gdyż niemal na pewno oznacza utratę szansy na grę w kończącym sezon turnieju Masters w Madrycie.
Miała trochę pecha, że trafiła na głodną sukcesów nastolatkę z Krakowa, która nie boi się starć z żadną sławną przeciwniczką. Trudno, żeby było inaczej, skoro Agnieszka potrafiła już w zeszłym roku pokonać Rosjanki Jelenę Dementiewą (wówczas szóstą na świecie) oraz Anastazję Myskinę (12.), a także Amerykankę Venus Williams, a w tym sezonie zwyciężyła w kwietniu w Miami Szwajcarkę Martinę Hingis (6.), we wrześniu w US Open Rosjankę Marię Szarapową (2.), niedawno w Stuttgarcie Francuzkę Marion Bartoli (11.) i w środę Shahar Peer z Izraela (16.).